Dieta 1000 kcal hahahahaha. To się nie powinno nazywać dietą, tylko dieta " JAK SOBIE PO 1000-KROĆ ROZWALIĆ METABOLIZM". Może i ja specjalistką od diet nie jestem, a do tego jestem gruba hahahaha, ale dietę 1000 kcal i jej skutki znam z autopsji. To owszem , bardzo skuteczna dieta, ale siejąca niezłe spustoszenie w organizmie. Na 1000 kcal nikt zbyt długo nie pociągnie, no chyba, że marzy mu się być prześlicznie kościstą anorektyczką, o, albo bulimiczką (przecież żyć wśród własnych wymiocin, to marzenie nas wszystkich, albo odma płuc- no, ciąganie za sobą butli tlenowej jest mega sprawa, naprawdę :D osteoporoza tez jest fajna, prawda- mocniej stąpniesz i kości połamane w trzech miejscach, albo bioderko i niczym babuleńka przed setką :D )
Dieta 1000 kcal daje złudzenie, bo się chudnie. No...najpierw całkiem fajnie się chudnie. Ale wychodzenie z tej diety, dla osoby, która robi to sama, najczęściej kończy się napadami wilczego głodu. A efekt jo-jo tylko zaciera ręce. Drugi raz już chudnie się dłużej i trudniej. Po co to sobie fundować?
Ale efekt jo-jo to pikuś w porównaniu z tym co dieta 1000 kcal wyrabia z naszym biednym i tak nadwątlonym pewnie u większości z nas metabolizmem. Gdyż dieta 1000 kcal opiera się a naprawdę minimalnych ilościach jedzenia, sprawia, że przez moment waga leci na łeb na szyje, ale niespodzianka czeka potem, kiedy albo nie przerwiemy jej w odpowiednim momencie, albo wpadniemy w pułapkę wychodząc z niej, bo za dużo dorzucimy od razu kcal.
Niespodzianka polega na tym, że ta dieta kusi cholernie, żeby na niej pozostawać...bo przecież takie spadki, żołądek jak wisienka, no sam miód (którego nienawidzę zresztą )
I dlatego pokusa by na niej zostać. Ale pozostanie na nie spowalnia nasz metabolizm. Organizm myśli sobie "Choroba, ciężkie czasy nastały, trzeba gromadzić co jest, bo będzie może jeszcze gorzej" i gromadzi tłuszcz. A dlaczego tłuszcz? No bo przecież skąd my mamy to ciepełko? Z tłuszczu. Kiedy chudnę, zawsze czuję, że staje się mniej odporna na chłód. Ale to ja. ja jestem dziwna może
Dlatego, będąc na takiej diecie, jeśli zjemy coś ponad program, to nasz mądry organizm zmagazynuje nam to w bioderkach i będzie czekał, aż wpadnie mu coś jeszcze.
Paradoksalnie- żeby chudnąć, trzeba jeść. Stara wszystkim znana prawda. Wiadomo, nie jestem śmietnikiem, jeść to nie znaczy wrzucać w siebie tony śmieci. Ale zanim do tego dorosłam, potrzebowałam kilku lat. Jak to mówią z wiekiem człowiek mądrzeje. jestem już taka stara , że aż zmądrzałam.
A kiedy teraz czytam, że ktoś na diecie 1000 kcal jako jeden z posiłków zjada garść słonych paluszków, a na śniadanie paczkę herbatników i jest niemal dumny z faktu, że wpierdziela sól i cukier, co nieubłaganie zamieni się po kilku latach w kilogram czy dwa, a uwaga na kolacje wypija colę light hahhahahaha i dolicza do diety, to ja nie wiem smiać się czy płakać? Dieta 1000 kcal nigdy nie miała w założeniu jedzenia 1000 kcal- byle czego, tylko 1000 kcal ale w posiłkach- i ni cholery nie mogę sobie wyobrazić jak tu podejść do posiłku składającego się z garści słonych paluszków. Powiem szczerze, że byłam w szoku.
A wystarczy dodać 200, 300 kcal i skomponować posiłki "normalne" ( bo ja już nie wiem, dla każdego normalnością będzie co innego - nawet garść tych nieszczęsnych paluszków) i chudnąć.
A kto był na diecie 1000 kcal kiedykolwiek i latał z ołówkiem albo ważył te porcjusie jak dla niemowlaka, powinien obejrzeć kabaretu Ani Mru Mru , skecz o diecie "Dieta". ja umarłam
Jak by ktoś chciał tylko o diecie- to od 12 minuty
badarba
29 lipca 2015, 11:35....jedz polowe....hahaha....pol litra, pol kilo kielbasy i pol worka ziemniakow....hahaha
karaluszyca
29 lipca 2015, 11:38:D ja po prostu uwielbiam ten monolog. Kto na diecie- ten zrozumie bardziej. tam jedna pani śmieje się szczególnie i cały czas mam wrażenie, że ona przerobiła je wszystkie- mnie ubawił jeszcze kawałek płyty pilśniowej- jak ktoś jadł Wasę to wie :D
badarba
29 lipca 2015, 16:06ja tez zam ten monolog i tez go uwielbiam...i znam plyte pilsniowa jak i styropian (wafle ryzowe) a szczegolnie upodobalam sobie zestaw cwiczen porannych hahaha
karaluszyca
29 lipca 2015, 17:12Styropian też znam :D mam pomysł :D
badarba
29 lipca 2015, 17:52jaki pomysl...podziel sie:-)
karaluszyca
29 lipca 2015, 18:04Już, zrealizowany. Zapraszam do pamiętnika, będziesz wiedziała o co chodzi :D
Himek
28 lipca 2015, 22:09No, ja jadłam w zeszłym roku bardzo mało. Po śniadaniu (jajko) prawie mdlałam. Brak słów... W końcu złamałam rękę od jednego upadku. ._.
karaluszyca
28 lipca 2015, 22:28Obejrzyj kabaret, tam jest o diecie modelek. Ubawisz się. :D A ja mam znajomego, który na diecie schudł bardzo- teraz jest dwa razy taki. Dieta polegała na jedzeniu tylko białek jaja kurzego. Dieta (obrzydliwa jakby na to nie patrzeć ) skończyła się. dziś facet jest grubszy niż zanim przeszedł na tę dziwaczną dietę :)
Himek
29 lipca 2015, 07:03Oglądałam. ;P uuu... Z tego co czytałam, tos amo białko nie daje nam energii o.o niemądry znajomy...
karaluszyca
29 lipca 2015, 09:57hahaha, niemądry to mało powiedziane. ja nie wiem jak Ty, ale jedząc ciągle jedna tylko rzecz, to moje życie sprowadzałoby się tylko do myslenia o tym wszystkim czego nie jem oraz do panowania nad odruchem wymiotnym na widok jaj :)
patih
28 lipca 2015, 19:461200-1300kcal to jest to, ja mam teraz 1300 i nie chodze głodna
karaluszyca
28 lipca 2015, 21:25dokładnie, a to przecież tylko trochę więcej :) Niby nic, a jednak pozwala normalnie (bez szaleństw oczywiście ) żyć :)
aluna235
28 lipca 2015, 16:34Okej, przyznaję się bez bicia,byłam na 1000 kcal. Nie jadłam paluszków,jadłospis ułożyła mi dietetyczna, przez 3 m-ce zgubiłam 8kg. Niektórych porcji nie byłam w stanie zjeść,bo były za duże. Ale... Wszystkie osoby, które znam i stosowała tę dietę mają kłopot z powracającymi kilogramami,czyli jojo.ja też mam znowu te plus 8kg.zgadzam się z tym,że trzeba jeść by chudnąć, ale trzeba to robić mądrze. dlatego tu jestem,już nie na diecie ale na nauce zmiany stylu życia. Po 1000 kcal miałam świetne wyniki,jak nigdy dotąd. Pozdrawiam
karaluszyca
28 lipca 2015, 18:49A no widzisz, bo to właśnie całkiem fajna dieta, ale nie składająca się dziwnych porcji dziwnych rzeczy, bo sama mówisz, że nie jadłaś paluszków. To dieta na jakiś czas i może być stosowana co jakiś czas.
inezalie
28 lipca 2015, 16:20bardzo mądrze napisane ! :) ja niestety nie jestem specjalistą wliczeniu kalorii ale bywały okresy kiedy też jadłam za mało. Pozdrawiam :)
karaluszyca
28 lipca 2015, 18:50Dziękuję :) Ja również liczyłam, teraz mniej skrupulatnie, ale nie ukrywam, że myślę co wkładam do buzi :P