Plan dnia wykonany z małymi odstępstwami: spowiadam się wszem i wobec: zjadłam loda- a teraz chcę pokutę No cholera, bo się sól skończyła i...wiadomo. Ale już mówiłam, a może nie, że nie jem za dużo białka, bo nie mogę, a więc smietankowy mały...no musiałam, bo bym umarła tam przed tą lodziarnią...a to taki koszt, transport zwłok, te wszystkie formalności hahahaha, chciałam im wszystkim tego oszczędzić. Nie dałam rady, chyle czoła przed wszystkimi, którzy potrafią sobie odmawiać, ale ja przynajmniej raz w tygodniu loda muszę, bo...j.w.
U teściowej zjadłam maleńki paseczek taki 2cmx 6cm zapiekanki makaronowej z "pomysł na" i była...obłędna...ale...pozostałe posiłki wg planu z czego się cieszę.
Ale w domu czekolada krówka muczy w lodówce...Błagam, niech oni ją zjedzą już, bo dostanę szału...dobrze, że nie głaszczę tej lodówki. Ale zaglądam. Mąż już się zaśmiał, że chyba dokarmiam krówkę hahahaha (baaaaardzo śmieszne, doprawdy! ). Z mordem w oczach wlazłam na rower- dziś go nie znoszę- i pedałowałam, póki odechaciało mi się zupełnie słodkiego. Teraz siedzę z kawą i zastanawiam się nad tokiem myslenia naszych bliskich.
czy gdybym była uzależniona od narkotyków, to mój mąż trzymałby w szafce kuchennej kokainę, a mama hodowała w ogródku maryśkę? Czy oni nie rozumieją, że to działa tak samo. Z tym, że używek stosować nie muszę, a jeść muszę, żeby żyć...czy oni nie rozumieją, że mechanizm jest ten sam? Tak, wiem..słodycze to nie koniecznie jedzenie potrzebne do życia. Niestety, mojemu łasuchowemu ego nijak to wytłumaczyć się nie da.
Leirion
27 lipca 2015, 17:03ja dzis bylam u dealera ii zaopatrzylam sie w spora kostke sernika. i co gorsza - jest slaaaby :(
karaluszyca
27 lipca 2015, 18:23hahahah, znam ten ból, sernik albo pączek ociekający lukrem najlepiej - dziś też się zapatrzyłam- dobrze, że byłam z mężem na zakupach. :D
renatapr
27 lipca 2015, 14:14Podoba mi się w jaki sposób o tym piszesz. Doskonale Cię rozumiem. Do syna 15-letniego nie mam pretensji, że je słodkie - on swoją porcję pochłania od razu. Ale mąż jest mega demotywatorem. Sam jest uzależniony od słodyczy. Ja to widzę tak: staram się, robię dietetyczne śniadania, II śniadania, lancze i obiady. A cała robota idzie w diabły przez słodycze. Od dwóch miesięcy powtarzam sobie, że już nic słodkiego itd. Ale teraz widzę, że zaczynam tracić to co osiągnęłam na początku roku. Tak więc stop. Koniec z żarciem słodyczy !
karaluszyca
27 lipca 2015, 15:48dziękuję :) właśnie podsunęłaś mi myśl...i kotłuje mi się w głowie :) Uzewnętrznię ją, bo dało mi to do myślenia :D życzę powodzenia !
Mama_Krzysia
26 lipca 2015, 21:41Kochana wiem coś na temat uzależnienia od słodkiego i podziwiam Cię że dajesz radę bo ja tę walkę z reguły przegrywam. Nie trzymam słodyczy chyba że żurawinę suszoną (moje dziecko jest na decie bezglutenowej co mi ułatwia sprawę jeśli chodzi o słodycze. Dostaje je sporadycznie i nie mam zapasu w domu) :)
karaluszyca
26 lipca 2015, 21:45Ja po niejedzeniu słodyczy w ogóle przez chyba rok, nagle zaczęłam sobie najpierw pozwalać, a potem dosłownie obżerać się, potrafiłam zjeść tabliczke czekolady, albo pudełko ptasiego, powiedziałam dość, bo to co wypracowałam, wypociłam ćwicząc pójdzie na marne. Ze mną jest tak- albo wcale, albo do bólu, jeśli zjem kawałek, zaraz dokończę póki nie zniknie cała. Dlatego tak się staram. Ale to dopiero tydzień.
Mama_Krzysia
26 lipca 2015, 21:57mam tak samo jak nie jem słodyczy to nie jem ale jak zacznę to już koniec. Wytrwałości życzę
karaluszyca
27 lipca 2015, 15:51Z tymi zapasami w domu jest najgorsza sprawa. U nas często są. Ćwiczenie silnej woli weszło na wyższy poziom u mnie :)
Mama_Krzysia
27 lipca 2015, 18:25Podziwiam i mam nadzieję że kiedyś też tak będę umiała