ale kasę z konta wydam na opłaty, bo już nowe rachunki przyszły. już inni pytają o ciasta, a ja nadal kasy na piekarnik nie mam... na dodatek w tym tygodniu nie dam rady upiec szarlotki u L. w domu, dla pani psych ani dla D., bo dziewczyna nie będzie miała czasu... szkoda... bardzo szkoda... ale nadal myślę pozytywnie. uda mi się! w końcu kupię kuchnię z piekarnikiem!!! dzisiaj odpoczywam, bo jutro ciężki dzień mnie czeka. wczoraj byłam u D. i zrobiłam dwa wielkie gary gołąbków, przepysznych gołąbków. myślę i myślę i wymyśliłam, że aby skorzystać z piekarnika pani Alicji, to tylko w środę rano, bo jutro pracuję cały dzień, a w środę po południu mam mieć spotkanie o pracę, w czwartek zaś nie wiadomo, czy będę pracować, czy będę miała wolne, i tak oto nie mogę na razie żadnej decyzji podjąć... psia kość...
jakoś podołam...
andrawes
23 listopada 2010, 07:42dawałaś rady do tej pory, to teraz też podołasz. Najważniejsze, żeby Ci powoli praca wpadała, to i kuchnia szybko będzie. Trzymam kciuki.