zarobiłam 37 euro... jutro też do niej jadę, mam jej poprasować "od groma" ubrań świeżo wypranych. może coś da do sprzątania, ale chciała dzisiaj skończyć z synem doprowadzanie chaty do ładu. mogę jechać o której chce, aby tylko było rano. czyli na ósmą mam być, rozumiem, jak dzisiaj.
ona mnie chce co tydzień, więc wychodzi na to, że warto było zaniżyć stawkę, po to by choć jedną dniówkę znaleźć. pani psycholog twierdzi, ze jestem cwana, bo zniżyłam stawkę, a inne marudzą, że nie mają dniówek, ale trzymają się ostro zawyżonych stawek. w dobie kryzysu trzeba kombinować, no nie?
tak mnie bolą nogi, ze nawet nie chce mi się wstawać z krzesła, by iść pod prysznic...
pani psycholog dostała dzisiaj sernik na zimno z mrożonymi malinami, z jedną warstwą kakaową i z karmelem na wierzchu... pięknie wyglądał...
muszę iść spać, a nie chce mi się spać... zmęczona tylko jestem... nie śpiąca...
mucha12338
1 października 2010, 16:07Czytalam dzisiaj troche twoj pamietnik i musze ci powiedziec ze jestes ciekawa osoba. Wytrwala bestia o lagodnym sercu. Ja tez jestem na etapie poszukiwania pracy jako sprzataczka. Nie mam narazie rzadnej ale jak dzwonie do ludzi to mnie czasami szlag trafia. Chyba wiesz o czym mowie. Mloda szybka bez dzieci i dostepna od rana do wieczora, no i najlepiej zeby pracowala za pol darmo. Masakra. Powodzenia zycze i wytrwalosci.
Rozumiee
30 września 2010, 23:05Tak piszesz o tych pysznościach dla Pani psycholog... to pewnie te wszystkie ciasta są przepyszne... chciała bym je kiedyś spróbować hehe :) pozdrawiam i trzymaj się! :)
Martadelaaa
30 września 2010, 21:46Czyli odwaliłaś kawał dobrej roboty:). Powodzenia jutro!