gdy szłam do D. przechodziłam koło tawerny, zaś na tablicy było ogłoszenie, ze potrzebują na kuchnię kogoś , więc weszłam z uśmiechem i zapytałam. kelner był bardzo miły i uprzejmy, ale poszedł zapytać szefa, a szef burknął tylko, że nie potrzebują... usprawiedliwić się chciał i z uśmiechem wytłumaczył mi że już znaleźli kogoś... słabo mu to wyszło. ja i tak swoje zrozumiałam.
jutro trafiła mi się dniówka w Atenach u kobiety, która tak jak p.Areti ma problem z ręką. miała operację na rękę i nie może nic robić. w sobotę też mam ustaloną dniówkę, więc jakoś to będzie. zaś w poniedziałek wezmę zapomogę dla bezrobotnych i opłacę mieszkanie i oddam forsę D., a jak starczy to zapłacę za internet i telefon.
wczoraj pojechałam do D., po pieniądze. pomyliłam godziny i półtorej godziny czekałam na przystanku niedaleko jego domu, bo W. też nie było w domu. pojechali na plażę z nowym lokatorem. a D. wychodził z pracy dopiero o piątej... aż mnie głowa rozbolała z tego gorąca. w końcu przyjechał D. i poszliśmy do niego do domu. zimna kawa, mrożona woda, panadol i wszystko wróciło do normy. po jakiejś godzinie wrócili M. i W. z plaży. najpierw do salonu wszedł M., przywitał się ładnie i od razu przystąpił do rozmowy z nami. W. poszedł wykąpać się po plaży, przebrał się, po czym z ciekawością zajrzał do salonu i uśmiechnął się jak mnie zobaczył jak małe dziecko!!!! taki był radosny!!!! no to i mi się humor poprawił momentalnie, a gdy jeszcze podszedł, by się przywitać i dał buziaka w policzek, to zauważyłam spojrzenia D. i M.. patrzyli trochę z niedowierzaniem, trochę z zazdrością. szczególnie M. patrzył taki zamyślony i taki.... jakby to powiedzieć.... jakby zrezygnowany. posiedzieliśmy w pokoju gościnnym, ale że W. wyszedł i długo nie wracał, poszłam do niego. niby to przypadkiem spojrzałam na niego, a gdy wychodziłam z łazienki, on wchodził i byliśmy tak blisko, dosłownie miałam ochotę pocałować go, ale ja też jestem nieśmiała... do pewnego stopnia. walczę z nieśmiałością. siedzieliśmy w jego pokoju i rozmawialiśmy, choć rozmowa szła trochę drętwo, szczególnie przeze mnie, bo mi humor niezbyt dopisywał, ale starałam się uśmiechać i nie pokazywać jak się czuję. przyszedł L. i zagraliśmy w grę kostkami. dziwna gra i bardzo długa. i zamotane zasady w niej są. ale wraz z grą poprawiał mi się humor i było coraz śmieszniej. nieźle się bawiliśmy. i na dodatek wygrałam!!! co mnie bardzo zdziwiło, bo mimo tego, że mi tłumaczyli zasady, to ja i tak nic nie wiem o tej grze. no ale wygrałam. gdy tak graliśmy przyszedł M. i od progu zapytał co to takiego nas tak wciągnęło, że nie przychodzimy do nich do salonu., wyszedł a po kilku minutach wrócił i głośno powiedział: "no to coś dla Kalinki, skoro nie pije z nami piwa, to zrobiłem jej szejka bananowego. proszę." zimny pyszny szejk i to jego spojrzenie i W. który go zbył od razu mówiąc: "M. uważaj sobie! bo ja widzę i słyszę!" M. wyszedł, szejk był pysznie zimny, zaś my graliśmy ze śmiechem na ustach. było fajnie. aż w końcu zrobiło się późno, L. poszedł do domu, a ja poprosiłam W., by mnie odprowadził na przystanek. poszliśmy spokojnym krokiem w ciemnościach. najpierw on coś powiedział, później ja i tak oto porozmawialiśmy o nas i tym wszystkim. miła była ta rozmowa i taka.... nie wiem jak to nazwać. poprawiał mi się humor za każdym razem, gdy on mi mówił, jak bardzo mnie lubi i jak bardzo mu się podobam. nadjechał autobus. wyskoczyłam z tekstem: "to daj ostatniego całuska", pocałował mnie, i krzyknął przerażająco: "jakiego ostatniego??? ja nie chcę ostatniego!!!!! będą następne!!!" odjechał autobus, a ja razem z nim... o dwudziestej trzeciej z minutami byłam w domu. zanim zaszłam do domu poszłam do bankomatu po pieniądze, a później spacerkiem w tych moich czerwonych drewniaczkach z metalowymi szpilkami doszłam do domu. żebym nie skłamała, napiszę tak: bardzo dużo facetów w drodze do D. i z powrotem odzywało się do mnie, prosiło nawet o telefon a jeden taksówkarz głośno mnie skomentował: "ale kurs mi się trafił!!!!! lalka!!!! chodź ze mną ja cię zawiozę gdzie zechcesz ślicznotko!!! " hm... długo by pisać... ale i tak dojechałam do domu autobusem.
dzisiaj wstałam rano, zadzwoniłam do kobiety, która wczoraj o 23:00 dzwoniła w sprawie pracy, a później poszłam zapłacić za prąd. było przeokropnie gorąco. wiec gdy tylko weszłam do domu, zjadłam coś i padłam na łóżko przy klimatyzacji. spałam ze trzy godziny. ach co to był za sen.... niektóre sny okazują się być rzeczywistością, więc może i ten.... (nie pamiętam w tej chwili, czy to moje słowa czy nie, ale wpadły mi właśnie na klawiaturę, więc je zapisałam, tym bardziej, że wpasowały się w tłum.)
to tyle na tą chwilę...
jakby coś, to później zapiszę....
pozdrawiam wszystkich, którzy we mnie wierzą i tych co mnie rozumieją!!!! buźka dla was kochani!!! i wielkie sorry za czarne myśli, ale ja tu piszę co myślę. dzisiaj postarałam się by było pozytywniej...
buźka!!!
EdytaKrk
13 sierpnia 2010, 21:35Bylismy w lipcu na Krecie i musze Ci powiedziec, ze z naszymi figurami ejstesmy zdecydowanie w greckim typie;) Wielu facetow slinilo sie na widok mojegon biustu, a wlasciciel tawerny na plaskowyzu Lasinthos wrecz proponowal, zebym zostala;)
Gaila
13 sierpnia 2010, 08:06Jak widać z uśmiechem Ci do twarzy, Wszyscy kochają Twój uśmiech, więc najlepiej gdyby nie schodził Ci on z buzi. Miłego dnia życzę.
jolaamor
13 sierpnia 2010, 07:42ja też przeczytałam go z zaciekawieniem!
ajwony
12 sierpnia 2010, 20:51optymistyczny wpis akie lubie i oby było takich wiecej
LuiKa
12 sierpnia 2010, 20:31ależ Ty masz powodzenie, Kochana! Bardzo sie ciesze ze wpis w koncu optymistyczny, oby tak dalej! Pozdrawiam i bardzo sie ciesze z Twojego szczęscia:)!
Mistica90
12 sierpnia 2010, 20:06...I pomyśleć, że sam Twój wpis natchnął mnie pozytywną energią. ;)
eeweeeliinya
12 sierpnia 2010, 18:49kurcze,ale ty pelna optymizmy i rozchwytywana i wogole pozazdroscic
Olenochka
12 sierpnia 2010, 18:32Juz myslalam ze to tez W. cos nawyrabial;) Strasznie sie ciesze ze milosc dalej kwitnie!!!! Praca sie napewno tez bardzo szybko znajdzie! Pozdrawiam!
anaidd
12 sierpnia 2010, 18:17ciesze się że juz bardziej pozytywnie....POZDRAWIAM I BUZKA