spałam jak zabita... wczoraj calutką noc przetrwałam na czacie, a jak przyszła 10:00 i wiedziałam, że on ma już przyjść, to wzięło mnie takie znużenie, że szok... o 10:06 położyłam się, zaś o 10:20 zapukał do drzwi. i zaczęło się. on normalnie krzyczy!!! i wmawia mi, ze taki ma głos, i że nic nie może na to poradzić... a ja znowu jak słyszę, że ktoś podnosi na mnie głos, to od razu ja też się wnerwiam i to bez mojego chcenia!!! sama z siebie tak reaguję. i wtedy ginete hamos!!! mówię co myślę i nie zastanawiam się nad skutkami takiej reakcji. a później żałuję... a ta świnia dzisiaj na oczach swojej żony wyskoczył do mnie z tekstem, że coś ze mną nie tak, i to był moment, gdy ja ale i ona na niego naskoczyła, że teraz to już przesadza!!! szlag by trafił wszystkich, którzy mają charakter tego typu...
pies go srał... w każdym bądź razie przyszedł, nagadał się, jak to on widzi ten temat i wyszedł rozkazując mi, że mam zadzwonić po Bartka, co kładł płytki, po to, aby mu przekazać, aby do niego zadzwonił... no trzymajcie mnie... na miejscu Bartka nie dzwoniłabym wcale. a poza tym, to dureń powiedział powiedział, że jak przyjdzie Bartek to przepchnie te rury... trzymajcie mnie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! trzymajcie mnie, bo mnie trafi... co Bartek ma wspólnego z rurami????? nic!!!!! jejku... jakie szczęście, że mogę sobie tu tak wylewać moje żale, bo inaczej trafiło by mnie!!! nawet pojęcia nie macie jaka to ulga, jak człowiek może się wygadać, albo wypisać... już mi lepiej... szkoda tylko, że nie mam z kim teraz na spacer iść, bo już ciemno jest i trochę się boję... ok. ściemniam... po prostu nie mam ochoty wyjść...