Już miałam się poddać z tą szóstką, ale mój pociążowy brzuszek jest dla mnie tak silną motywacją, że dodaje mi sił i chcę zobaczyć jak będzie wyglądał po 42 dniu...
Jeszcze żeby nie wpadać w ciągi jedzeniowe... Dzisiaj jakoś się trzymam, ale zobaczymy wieczorem.
Ostatnie dni jakoś smutne takie... Może to pogoda, może człowiek nie może być tylko w skowronkach... Niestety smutek sprawia, że zaczynam jeść i tak nie może być...
Przypomniała mi się taka piosenka:
Na brzegu błękitnej rzeczki
Mieszkają małe smuteczki.
Ten pierwszy jest z tego powodu,
Że nie wolno wchodzić do ogrodu.
Drugi - że woda nie chce być sucha.
Trzeci - że mucha wleciała do ucha.
A jeszcze, że kot musi drapać,
Że kura nie daje się złapać.
Ze nie można gryźć w nogę sąsiada
I że z nieba kiełbasa nie spada.
A ostatni smuteczek jest o to,
Ze człowiek jedzie, a pies musi biec piechota.
Lecz wystarczy pieskowi dać mleczko
I już nie ma smuteczków nad rzeczką.
A ja nie lubię mleczka!!!!