Wczoraj stanęłam na wadze i okazało się, że po ładnym spadku przez weekend przybyło mi 2 kilogramy. Nie wiem czy zwalić na @, czy na Fleischkäse czy na pyszną coca-colę waniliową. Jedno jest pewne: wynik dwa na plusie to przesada. Zamiast przy następnym ważeniu zlecieć w dół, muszę całą siłę skoncentrować na odrobieniu strat.
Postanowiłam więc podglądając moją grupową koleżankę, przerzucić się na koktajle. Stwierdziłam, że będę piła 2 koktajle codziennie zamiast dwóch posiłków, normalne śniadanie, czyli musi być chleb i obiad czyli jakiś makaron albo ziemniaki.
Wysłałam więc męża do sklepu i... wrócił z pięknym pudełkiem.
Zobaczymy jak się sprawdzi.
silva27
14 października 2017, 12:23Podziwiam Twoje samozaparcie :-) Dla mnie koktajl to nie posiłek, który jest mnie w stanie utrzymać bez burczenia w brzuchu do następnego posiłku za 3 godziny. Staram się wiec jeść coś co trzeba gryźć. Już nawet jestem w stanie znieść małą porcję z bólem serca wprawdzie ale przeżyję, natomiast koktajl do popicia kanapki tylko ewentualnie ;-)