Smutno mi bez mojego... Strasznie. Mam ochotę zagłuszyć pustkę w sobie jakimś gównem, słodyczami, czymkolwiek szybkim... A mam przecież tyle dobrego jedzenia. Porządnego. A mam przecież tyle spraw na głowie, tyle nauki... Muszę wziąć się w garść...
Bardzo ciężko jest pogodzić się z rozstaniem na pół roku - szczególnie, że nie ma szans na regularny kontakt... Siedzę smutna, znów płakałam, jest mi ciężko i nie robię żadnych sensownych rzeczy. Wszystkie moje sprawy leżą - mam nadzieję, że niedługo będzie lepiej, szczególnie że to mój pierwszy samotny weekend od tak długiego czasu... Od ponad roku i paru miesięcy. Pech chciał, że nawet współlokatorka wyjechała, a ja nie mam chęci wyjść do innych znajomych. Robię jakieś głupoty, zamiast zająć się czymś poważnym. Sprawy koła leża, zajęcia leżą, seminarka leży i ja w sumie też leżę. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej i zarówno ja, jak i mój TŻ wytrzymamy te 6 miesięcy.