Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zaprawdę powiadam Wam, że bardzo zgrzeszyłam....
:(

Zaprawdę powiadam Wam, że bardzo zgrzeszyłam.... Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka winaaaa!!!!!!!!! 

Ogólnie zacznę od piątku i dnia ważenia.... Tak jak myślałam w piątek na wadze z powodu kobiecych dni nie było żadnych zmian, tak jak w zeszłym tygodniu zobaczyłam 56.9 kg. Ale na szczęście centymetry i tak zleciały, w jednym miejscu po pół cm a w  innym po 1 cm  także ogólnie nie przejęłam się  Niestety "schody" zaczęły się w sobotę  właściwie to już od paru dni w głowie snuł mi się niecny plan na dzień wszystkich świętych kiedy to jak co roku w ten dzień, po cmentarzu zjeżdżamy się z rodzinką do wujostwa i tam wiadomo... żarty żarciki, wjeżdżają opowieści, różne tematy ale wjeżdża też jedzonko, picie itp (duże ilości)   i tak sobie snułam snułam cały tydzień i wysnułam , że na ten dzień zrobię sobie pierwszy na tej diecie "odpust". No i przy stole zaczęło się... 

Na mój talerz początkowo wjechała cudownie pachnąca BIAŁA kiełbaska z chrzanikiem, musztardą i ketchupem, do niej 2 kanapki białego świeżego pieczywa z masłem, zaraz po tym sałatka jarzynowa... ogólnie nie będę się rozpisywać co jadłam po kolei, tylko podsumuję.... 2 białe, sałatka jarzynowa, biały chleb chyba z 4 skibki (jak to u nas w WLKP się mówi ), zjadłam również kawałek smażonej rybki (nie wiem jakiej ale była pychaaa ) potem chyba z 4 kawałki mega pysznego ciasta ala sernik z mandarynką    nawet popiłam szklanką pepsi bo nie było żadnego soku, ale w sumie czy przy takiej ilości kalorii, które w siebie wrzuciłam była jakaś różnica czy sok czy pepsi??? nie sądzę, że jakaś wielka w każdym razie  przed wyjazdem do domu chapnęłam jeszcze sałatkę jarzynową z chlebkiem i wtedy tak mnie rozbolał brzuch, że czułam się fatalnie. Całą drogę do domu miałam ochotę wymiotować i miałam chyba kamienie w żołądku. W niedziele czułam się lepiej a ponieważ była jeszcze u mnie mama z bratem zrobiłam naleśniki i też żdżarłam (dosłownie) sztuk 5   z danio waniliowym, cukrem pudrem i posypałam startą gorzką czekoladą, zjadłam też 2 kawałki ciasta drożdżowego, które zapakowała nam ciotka dzień wcześniej i 2,3 kawałki ciasta dyniowego, które zrobiła moja mama nie wiem co będzie w piątek na wadze, ale wiem jedno: CZUŁAM SIĘ FATALNIE taka obżarta, strasznie ciężko!!! żołądek mi się zmniejszył i to co kiedyś zjadłabym bez mrugnięcia okiem, dzisiaj jest już po prostu o wiele za dużo. Nigdy więcej nie zrobię tego mojemu brzuszkowi i sobie  

Nie wiem co będzie w piątek na wadze, ale dzisiaj oczywiście zabrałam ze sobą moje pojemniki i wracam do diety z ulgą. Dostałam kolejny jadłospis na cały tydzień, jak co tydzień i zmotywowana dążę dalej do celu czyli 53 kg. AHA! Przysiady robię cały czas to się nie zmieniło Trzymajcie kciuki paaaa