Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
... to tak jak z samolotem



... rozumiem i umiem fizykę, aerodynamikę, mechanikę, dynamikę i te takie innne. Uwielbiam latać. Zwłaszcza starty wprowadzają mnie w nastrój niemalże euforyczny i chichotliwy. A moim ulubionym celem wycieczek rowerowych jest pas podejścia na Okęciu. Mogę tam stać godzinami, z samolotami nisko schodzącymi do siadania. A jak przelatuje wielki nad głową, to podskakuję z wyciągniętymi łapkami i bezwstydnie wrzeszczę publicznie, taka frajda!

Ale z drugiej strony samolot to takie bydlę z metalu. Z żelaza. Jest CIĘŻKI, do cholerki. CIĘŻKI!!! Więc NIE MOŻE LATAĆ. Nie może. No, nie może....

To niemożliwe.

Czary albo cóś.....

Kocham latanie, ale cały czas jest we mnie przekonanie, że to jakiś humbug....

 

Tak samo jest z kaloriami w alkoholu.

Wszystkie tabele, poradniki, fora jednym głosem mówią, że alkohol jest wysokokaloryczny. Sama wiosną doświadczyłam kaloryczności alkoholu. Przy diecie około 800-100 kcali i wysiłku prawie codziennym (siłownia, rower, basen, sauna) spalającym ponad 800 kcali - chudłam poooowoooliiii. Bo codziennie "wypijałam" około 800 kcali. Gdybym nie piła dużo i codziennie - schudłabym w 2 miesiące, a nie w 5. Rozumiem to, fakty do mnie przemawiają. Ale NIE WIERZĘ!

No bo jak to możliwe, żeby coś o konsystencji i przeźroczystości wody mogło spowodować wystawanie brzucha, falujących oponek, masywnego karku czy drugiego podbródka????

Na tak zwany "chłopski rozum" - niemożliwe! Woda? Wooda? Zamienia się w tłuszcz???? Znowu humbug! Rzewne jaja ktoś sobie robi....

 

... te takie nocne przemyślenia to dlatego, że chyba będę musiała pasek zmienić mój pasek wagowy. Na in plus.

(.... i wydaje mi się, że to z nadmiaru alkoholicznych kalorii przy jesiennym braku aktywności fizycznej...). Nic, tylko sobie w łeb palnąć.

 

Cholera

Cholera!

cholera

cholera....

  • karinadulas

    karinadulas

    13 listopada 2009, 15:18

    a juz te najbardziej przezemnie ulubione likiery to maja kalorii, niech je szlag

  • RadGor

    RadGor

    13 listopada 2009, 07:59

    sobie w łeb. Bardzo proszę. Kaloryczność alkoholu to efekt uzywania do procesu fermentacji duzych ilości cukru. Niepotrzebnie to piszę, bo przecież na pewno to wiesz. A pozo tym dochodzę do wniosku, ze wszystko, co dobre, tuczy. I wcale mi się to nie podoba.

  • edyta1617

    edyta1617

    13 listopada 2009, 01:46

    Jakby to powiedziec z tym latamiem to jest też tak Pszczoly mają za duze brzuszki w stosunku do skrzydelek i fizycznie nie powinny latac ale o tym nie wiedzą i lataja, zeby nie było to nie jest powazny argument to z bajki mojej córeci o pszczolach;-))))) A alkochol jest niestety bardzo kaloryczny pozdrawiam Edyta

  • kitkatka

    kitkatka

    13 listopada 2009, 01:04

    latać. Mam fobię i pomimo, że latałam na antypody i nazad to było to dla mnie koszmarem i nie pomagały pierwsza klasa ani drinki. Najlepiej czuję się na wodzie. Ja to sobie tak myślę, że my najwięcej to tyjemy od powietrza. Jak się człowiek tak nałyka to i puchnie jak balon. Bo czy widział ktoś kiedyś kalorię? Pozdrówka

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.