czasu nie mam na vitalię, bo walczę
- walczę ze Staśkiem, to znaczy on walczy, a ja mu strategie na różnych wrogów podpowiadam .... poprzednim latem zaraziłam wnuka grą w Tomb Raidera, tegoroczne wakacje u babci i dziadka przebiegają pod znakiem Diablo 2, Stasiek idzie Barbarzyńcą, jest pod koniec Lut Golein
- walczę z kilogramami, ale to jakoś dziwnie defensywna walka, mimo pilnowania paszczy, mimo zliczania kalorii, mimo niejedzenia słodkiego - waga wciąż albo constans, albo powolutku, pomalusieńku pełznie do góry... hmmm, łyżka albo dwie dżemu, którego okropnie nie lubię, ale który nagle MUSIAŁAM natychmiast zjeść - czy to jest słodycz?
- walczę z przeznaczeniem w postaci letnich za małych ciuchów, od lat na greckie morza jeżdziłam w obcisłej garderobie nr 38, w tym roku ten numer nie przejdzie... Wenecja i włoskie wybrzeża czekają . . więc walczę z koniecznością zejścia do piwnicy i przyniesienia paki zatytułowanej na wieku <<Egipt, ponad 62 kilo>> ehhhhhh
- walczę z plagą siniaków, ostatnio rower i mój i Staśka, a nawet Pana i Władcy! skaczą na mnie i zostawiaja sine ślady na łydkach i udach, wielkie!
- wstydliwie walczę z wszami, Stasiek przywiózł dorobek z koloniii albo zaraził sie w autokarze, bo ich wypasiony autokar powrotny przegrzał silnik w drodze powrotnej i w lesie czekali 3 godziny na zamianę, i ten zamieniony nie był wypasiony, więc i może nie był doczyszczony, albo pierwszego dnia "lata w mieście" złapał.... w każdym razie walczę z wszami pierwszy raz w życiu, i trochę nie bardzo mi to wychodzi, skąd ja miałam wiedzieć, że ten "gęsty grzebień" to miał być jakoś specjalnie gęsty??? moje dzieci miewały robaki, owadów na ciele nigdy, błeee, ohyda
- walczę też z rowerem... niestety .... po 31,5 tysiąca kilometrów rozpadł się bębenek w tylnym kole . . całkiem... po 9 tysiącach kilometrów od ostatniego remontu rozpadł się tylny napęd
i przerzutka.... ach, nie! przerzutka miała 13 tysięcy za sobą... serwisant mi powiedział, żebym nawet nie liczyła, że obecnie założone
nowe kolo tej samej klasy wytrzyma aż tyle kilometrów, to jak z
odkurzaczami i pralkami, mają założona z góry żywotnośc i potem sie
rozpadaja....
- na cmentarzu walkę uznaję za zakończoną, grób mamy jest, stare napisy odnowione, nowe napisy wykute, wszystko zaimpregnowane na srebrno, nowe ozdoby, dziura pomiędzy grobowcami osobiście zatkana, a wielka była, 6 wiader gruzu weszło . . wczoraj odchodziłam od rodzinnego grobowca z poczuciem spełnienia, po raz pierwszy od smierci mamy wiedziałam, że ma już wszystko i że mnie nie będzie tu ciągnał ciagły niepokój .. zapłaciłam kamieniarzowi i liternikowi i finito
taka to jestem tego lata Jola Waleczna
Magdalena762013
24 lipca 2014, 15:29Przegapiłam Twój wpis ten właśnie i kolejnego trochę nie rozumiałam:). A teraz juz wszystko wiem.
belferzyca
23 lipca 2014, 11:32pozostaje ocet i worek... dokładny opis w którymś komentarzu...
renianh
22 lipca 2014, 22:23Ty sama zarażasz wnuka grami i sama grasz to chociaż nie jesteś przerażona ilością godzin spędzanych przez dzieci przy komputerze ,dla mnie to koszmar jakiś ,no ale nie będę walczyła z wiatrakami ,znak czasów.
adador77
22 lipca 2014, 21:54alez Waleczna Jolu ja mam zapedy na bieganie, ja juz polmaratony potrafilam sobie truchtac z radoscia ale to sa zapedy. Rower natomiast to moj kochanek przez 4 pory roku. Lipiec jest nawet obfity w kilometry bo jeeszcze sie nie skonczyl a ja mam na liczniku 1052 km. Problem jest tylko taki, ze tylne kolo potrzebuje natychmiastowego serwisu. Powazna walke prowadze z micha i paszcza. I dzisiaj na wadze bylo 80.10 i za nic 7 nie chce sie pokazac.... Ale walcze dalej. Uwazaj na siebie:) a za Bebe i Hanyz to ja tak po cichu tesknie:)
_Pola_
22 lipca 2014, 21:43To przywiózł pasażerów na gapę :) współczuje bardzo. Ja jedynie z owsikami walczyłam jak moje dziecko w przedszkolu załapało ale to dobre 15-16 lat temu było.
belferzyca
22 lipca 2014, 19:53o wszy... zmora mojego dzieciństwa... a raczej mojej siostry, która siedziała z pewnym Marcinkiem... jakim cudem na mnie nie przełaziły nie wiem.. żaden wstyd, trzeba usunąć, jest szampon pipi...
jolajola1
22 lipca 2014, 21:15w 32 aptekach, jakie dzisiaj odwiedziłam, nie ma PIPI, sa inne, mniej skuteczne, .. użyłam te mniej skuteczne... a dzisaj rano, po 4 dniach spokoju, po włosach Staśka biegały, biegały, biegały... błeee
justagg
23 lipca 2014, 09:24Pipi jest raczej mało skuteczny! Dobry sposób jest taki: nakładamy gęstą odżywkę na włosy dziecka w dużej ilości, wszy wtedy się podduszą i wyczesujemy każde pasemko gęstym grzebieniem nie koniecznie jakimś specjalnym tylko po prostu bardzo gęstym.
ruti123.
22 lipca 2014, 18:49Boże! Jak można dopuścić, żeby dziecku się pasożyty na włosach rozmnażały?! To skandaliczne zaniedbanie, patologia jakaś. W kulturalnym i estetycznym środowisku się nie zdarza.
kookoolka
22 lipca 2014, 19:04Bo pani Jola tylko się podszywa pod osobę na poziomie! Kiedyś usiłowała być sumieniem Vitali/ A teraz wychodzi słoma z butów i wszy na włosach.
jolajola1
22 lipca 2014, 21:16tak, tak, jestem czarownicą, naplułam na wnuka, zauroczyłam, w błocie wytaplałam i on stąd ma wszy....
ruti123.
22 lipca 2014, 18:49Boże! Jak można dopuścić, żeby dziecku się pasożyty na włosach rozmnażały?! To skandaliczne zaniedbanie, patologia jakaś. W kulturalnym i estetycznym środowisku się nie zdarza.
Epestka
22 lipca 2014, 18:56Niestety zdarza się w każdym środowisku. Wszawica jest plagą warszawskich szkół, także tych tzw. lepszych. Więc Jolu nie martw się i walcz. U chłopaka łatwiej, bo włosy krótkie, a w razie czego można bardziej skrócić. Mery ma rację- nie ma się czego wstydzić, bo wesz akurat lubi nowości i jak ma okazję- wejdzie.
toperzyca
22 lipca 2014, 14:33Ja też miewałam wakacje z Diablo...ale do mnie zawsze bardziej przemawiało Never Winter Nights...a najbardziej w wersji online z odgrywaniem ról...to były czasy...wspominam to z sentymentem...
Nattina
22 lipca 2014, 13:31oj sporo walki a raczej wiele frontów :) Dużo sił i optymizmu życzę, bo to najważniejsze.w takich chwilach. Ps. wszy u chłopca lepsze do wytępienia chyba niż u długowłosej dziewczynki. Zawsze można króciutko ściąć włosy i łatwiej wtedy wyczesywać.
izabela19681
22 lipca 2014, 12:04A co z synową? Mocno poturbowana?
jolajola1
22 lipca 2014, 13:22wyszła w sobotę ze szpitala, w kołnierzu z rozpórkami, posiniaczona wciąż jeszcze
Milly40
22 lipca 2014, 11:42Kochana, te wszy to jak najbardziej mogły byc z tego wypasionego. Czytałam kilka reportaży o wszawicy w Warszawie, własnie w prywatnych wypasionych szkołach, prywatnych przedszkolach. Ludzie reagują podobnie, że to na pewno skąds tam się przywlokło, no i tak się rozprzestrzenia w tych eleganckich miejscach. To mit że wszy to z biedy się biorą. Niestety Wy chyba też musicie się poddac kuracji, bo to cholerstwo szybko przełazi.
Nefri62
22 lipca 2014, 11:37Jola walcz dalej i nie poddawaj się może jeszcze będzie 38. :))