Spadł mi nagle dzisiaj wnuczkowy obowiązek i na pedałowanie miałam mało czasu.Więc jak siadłam na rower, to wybrałam sobie krótsza trasę, ale za to z małą ilością skrzyżowań, krawężników, podjazdów.
Zasuwałam jak motorynka. Zrobiłam ponad 27 km z średnią prędkością 19,5 km/h. Udało mi się ponad minutę jechać na płaskim z ponad trzydziestokilometrową prędkością.Spaliłam 414 kcali.
Uda mnie pieką od większego niż codzień wysiłku.
Pochłanianie kalorii pod kontrolą. Ścisłą.
Znaczy, było pod kontrolą do przed-chwilą. Przyszedł Pan i Władca i przyniósł całą torbę słodziutkich winogron bezpestkowych.....
haanyz
23 września 2009, 09:42podziwiam Cie, ciagle jakos wynajdujesz czas na rower! Jak ja mam duzo obowiazkow na glowie - to zaraz mam usprawiedliwenie dlaczego nie moge ruszyc mojego tylka.... Jestes moim niedoscignionym wzorem;-)))