Jaś słabnie. Z godziny na godzinę.
Wczoraj przyszły wszystkie wyniki histopatologiczne i najnowsze CT. Guz pierwotny, ten w miednicy, jest w fazie gwałtownego wzrostu, naciekający i niestety wciąż się rozsiewa. Uciska naczynia w nodze, stąd ciągłe puchnięcia. Rośnie również te kilkanaście drobnych nowotworów w brzuchu, na wątrobie, na otrzewnej, ten w prawym płucu też. Drobnych!!! ??? Cholera, mają po kilka, kilkanaście milimetrów. Pierwsza chemia nie zahamowała ich wzrostu. A do następnej 2 tygodnie.
Żaden z lekarzy nie wspomniał o hospicjum. Tylko, że będą go leczyć. Że najtrudniejszy, najcięższy przypadek od 8 miesięcy. Że będą się starać ze wszystkich sił.
Siostra w nocy była w domu, w szpitalu został szwagier. Jej teściowa do szpitala wieczorem przyniosła obrazek, po mszy, co ją zamówiła w intencji. Na obrazku od tyłu był napis - w intencji cudownego ozdrowienia wnuczka Jasia.
Teściowie mojej siostry nie wiedzą, jak poważny i jak zły jest stan Jasia. Chroni się ich. Zabroniono mówić tym, co wiedzą. Bo teść z rozrusznikiem serca, teściowa psychicznie jak z kruchego szkła. Znaczy, widzą przy kolejnych wizytach, jak słabnie Jaś. Ale tylko widzą, a nie wiedzą.
Rozkleiła się mi siostra wieczorem. W domu, pranie wyjmowała .. . siedziała, rycząc, na podłodze łazienki. Akurat zadzwoniłam. Długa rozmowa. Wyryczała się, wypłakała do końca. Wykrzyczała z siebie bezsilność i rozpacz. Wysmarkała przerażenie. Rozłączyła się ze mną już uspokojona, tylko ciężkie westchnienia jej zostały.
Ja też ją chronię. Jak ona teściów.
Wyniki Jaśka obejrzał profesor onkologii, rodzinny znajomy przyjaciela Pana i Władcy. "Ja bym się nie podjął leczenia. Tylko cud. Poza granicami naszych obecnych medycznych możliwości". Profesor mógł tak sobie mówić, obcesowo. Dla niego to tylko kolejna konsultacja. Dokumentów, nie pacjenta.
Chronię ją. Nie przekazałam od razu. Boję się.
Powiem jej. Oczywiście. Chyba. Ale jeszcze nie teraz. Muszę pomyśleć, w jakie słowa to ubrać. A może nie powiem? Przecież ona już to wie od lekarzy z CZD. Wie, tylko inaczej. Łagodniej.
PS vitaliowe
Brak apetytu, jedzenie mechaniczne.
Waga czwartkowa 60,5
Waga piątkowa 61,0
Rower czwartkowy, 12 kilometrów w deszczu
magdasobejko
11 listopada 2013, 08:34boże jak czytam po długiej nieobecności te wszystkie Twoje wpisy kochana wszystko wraca....to co musiałam przejść z tatem i Patryczkiem ...wiem że będzie dobrze..musi być ...u mnie takie okresy bezsilności też się pojawiały ..ale wiem że siostra ma tyle siły żeby walczyć ..z całego serca jestem z Wami .tulę
Ciupek
10 listopada 2013, 16:20Witaj, witaj. Śledzę w miarę regularnie Twoje wpisy, cóż rzec... Przykro.
ToJaMajka
10 listopada 2013, 11:34Myślę o Was, sił Wam życzę
ewela22.ewelina
9 listopada 2013, 22:06nie widze tego... kurde złosliwy rak:/ moja mama dwa tyg i zmarła jak sie dowiedziała o tym był tez złosliwy nic milego:( niema chyba nic gorszego..
kaja1234
9 listopada 2013, 21:11Pomodliłam się za Jasia.....
dam.rade.1958
9 listopada 2013, 18:54to 'Twoj ' Lidl jest na szembela??? to my jestesmy z jednej dzielnicy ? bardzo chetnie sie z Toba wybiote na przejazdzke :)
Lejdis1984
9 listopada 2013, 18:38mam łzy w oczach... jakie te nasze problemy nijakie w porównaniu z taką diagnozą;-(
ellysa
9 listopada 2013, 17:24wspolczuje,wzruszylam sie.....
monia2002
9 listopada 2013, 16:40Jest wiele alternatywnych metod leczenia. W Texas w USA dr Stanislaw Burzynski ma bardzo dobre wyniki w leczeniu nowotworow, choc kosz tmiesiecznego leczenia to okolo $4,500-$7000 .Moze warto sie tym zainteresowac.Jest to nietoksyczna terapia antynowotworowa-antineoplaston therapy. Maja swoja strone internetowa, www.burzynskiclinic.com Ogladalm tez w polskiej telewizji program o jego klinice, gdzie przyjmowala i ratowal pacjentow w beznadziejnych przypadkach. Mozna sie skonsultowac takze w jezyku polskim. Zycze zdrowia Jasiowi,powinien zdrowo sie odzywiac teraz, zadnej przetworzonej zywnosci,unikac miesa i cukru , uwazam ze trzeba pomoc szczesciu i cudowi .
tolerancja2012
9 listopada 2013, 15:37Nie mów jej , dopóki jest nadzieja człowiek inaczej funkcjonuję , sciskam cie mocno , wierze że Bozia jeszcze da szanse.
Elena34
9 listopada 2013, 11:17Mam nadzieję, że jednak będzie dobrze.
MllaGrubaskaa
9 listopada 2013, 10:53Czytam i serce mi ściska. Wracają wspomnienia tego co było z moją siostrą trzy lata temu. Tylko ona była 20 lat starsza od Jaśka. Pamiętaj kochana że nadzieja zawsze umiera ostatnia i póki Jasiek żyje trzeba wierzyć że wyjdzie z tej strasznej choroby. Myślami i modlitwą jestem z wami.
barbra1976
9 listopada 2013, 09:57sama nie wiem co bym zrobila, w sensie chronienia siostry. ale chyba nic bym nie mowila, zreszta juz jej ten lekarz wyraznie powiedzial "czekac do poniedzialku i modlic sie o przezycie".
klaudiaankakk
9 listopada 2013, 08:44popłakałam się czytając ten wpis. tyle bólu. najgorsze ze nie jesteście pierwsi nie ostatni. jestem szczesciara ze mam gdzie spac co jesc ze jestem zdorwa ze kazdy w domu jest zdrowy! to jest szczescie ... prawdziwe.
belferzyca
9 listopada 2013, 08:11... nic nie można... bezsilność jest najcięższym doświadczeniem
sobotka35
9 listopada 2013, 07:50Współczuję:(To takie niesprawiedliwe.....Cuda się zdarzają...
takaja27
9 listopada 2013, 04:13Poryczalam sie, okropne to :'((((
marii1955
9 listopada 2013, 00:24Niezmiernie współczuję Mamie małego Jasia - mogę sobie tylko wyobrazić co ona przeżywa . Współczuję też Całej Wasze Rodzinie ... przykre to i tak bardzo bolesne - brak słów . Ob y chociaż nie cierpiało dzieciątko - eeeech - łza się w oku kręci ...
Kasztanowa777
9 listopada 2013, 00:10Bardzo przykro o tym czytac. Przez co musi przechodzic matka tak ciezko chorego dziecka.
SLIM2BE
8 listopada 2013, 23:31jestes wspaniala siostra i ciocia!!!