Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
epitafium dla Srebrnej, nadchodzi potfór


na znajomym forum rowerowym napisałam o Srebrnej Błyskawicy
(cyt.)

Co zrobić ze starym rowerem?

Epitafium dla Srebrnej Błyskawicy
To nie było nic specjalnego. Ot, srebrny rower dla nastolatka. Góral do skakania po hopkach i do palenia gumy na chodnikach osiedla, do wypraw z kumplami do lasu. No name. Kupiony w czasach, gdy zwykłe rowery z macro'n'carry służyły doskonale przez co najmniej dziesięciolecie.
Ma 17 lat. Między synem a ojcem z roweru korzystała mama, potem wisiał w piwnicy, zakonserwowany. Od ponad dwóch lat intensywniej służył i zaczął szwankować. A to piasta, a to linka, wymiana tylnego napędu, a to druga piasta, coś ociera przy szybkiej jeździe, pedał skręcony, łańcuch do wymiany. Wciąż ociera.
Osoba obecnie na nim jeżdząca nabyła sobie nowy rower.
Ale co mam zrobić z tym srebrnym? Trzymać go już nie mogę, miejsca nie mam.
Ale przecież NIE MOGĘ go wyrzucić!!! Na śmietnik ?!?!? Nie!!! Sentymenta nie pozwalają. Wszak to na nim znowu zaczęłam intensywnie jeździć. To na nim przejechałam jednodniowo pierwsza setkę. To na nim, dorosłą będąc, przejechałam slalomem bez trzymanki 8 kilometrów.
Został już częściowo skanibalizowany. Siodełko trafiło do nowego Krossa, tak samo żelowe nakładki na kierownicę. Opony sobie zostawię i dętki, bo identycznych używam. Światełka i odblaski zdjęte.

Ale co zrobić z resztą roweru, gdy serce się buntuje przeciwko wysypisku?




Rowerowi maniacy nie zawiedli. Najpierw obejrzał go poziomkowicz, ale srebrna rama nie pasowała mu kształtem. Potem ze znajomym mechanikiem przyszła uboga starsza pani, ale wolałaby damkę. A potem Srebrna dostała propozycję nie do odrzucenia, żeby była Ghost Bikiem na ogólnopolskim czerwcowym Święcie Cyklicznym. Będzie. Cudowne i przez dużą publikę oglądane podsumowanie i zakończenie rowerowego życia.
Jak dostanę zdjęcia, to zamieszczę.







*    *     *
vitaliowo - okropnie
2 kilo do góry, ale to nie tłuszcz.
I w sobotę i w niedzielę pilnowałam paszczy i, mimo obecności Staśka, upilnowałam. Może trochę za dużo %% spożyłam, ale w kalorycznym limicie się zmieściłam. Niestety, coś mi zaszkodziło, nie_wiadomo_co, bo jadłam to samo co dziecko i mężczyzna. Drugie pół niedzieli spedziłam z bólami brzucha i zbyt często zmuszana do wizyt w WuCecie.
Dziś rano obudziłam się spuchnięta jak balon. Palce to juz nie paróweczki, a wprost serdelki. Oczu niemalże nie widać, tkwią w zwałach mięciutkiej bezzmarszczowej skóry.
Wiem, wiem, to chwilowe, to przejdzie, ale spuchnięta źle się czuję.


Poza tym . . . Nadchodzi depresyjka pod rękę z nocnymi potforami adrenalinowymi. Już dzisiaj nocą dały wstępny koncert. Rozpoznaję objawy, już się nauczyłam. 5 dni będzie z głowy, jak nic.
Gdzie jest mój słoik z różową kokardką?

  • renianh

    renianh

    13 maja 2013, 21:47

    Może jednak przejdzie bokiem ,nie nastawiaj sie na te 5 dni słoik nie musi być potrzebny.

  • toperzyca

    toperzyca

    13 maja 2013, 13:38

    Nie wiem jak u Was, bo nasz wroclawski piekny ghost bike zakonczyl swoja kariere po 2 tygodniach...nie wiem czy zniknal sam czy go znikneli...ale piekna emerytura dla rowera.

  • sr.lalita

    sr.lalita

    13 maja 2013, 11:51

    W UK ludzie wystawiają niepotrzebne rzeczy przed dom z napisem 'Weź mnie'. W taki sposób umeblowaliśmy sobie nasze pierwsze mieszkanie (poza kilkoma rzeczami, które kupiliśmy w sklepie). Ale widzę, że już znalazłaś sposób na pozbycie się sentymentalnego grata ;-). xx

  • frodobeat

    frodobeat

    13 maja 2013, 11:47

    Po prostu znalazła się w rowereowym niebie.

  • deepgreen

    deepgreen

    13 maja 2013, 10:33

    Rower z dusza i pieknymi wspomnieniami.Niby martwa rzecz,a zywa.To jak wszystkie zabawki z dziecinstwa.Nie da sie wyrzucic.Dobrze,ze znalazl sie ktos kto ja z szacunkiem potraktuje:-)A Ty sie trzymaj i potforom nie dawaj.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.