niestety - udało mi się !
wczoraj wieczorem udało mi się ugotować ZA DOBRY żurek
kwaśny, pachnący
i z jajkiem i z kiełbaską
Pan i Władca kartofelki zrobił po swojemu
już spać iść miałam.... a potem zwisałam na garnkiem, siorbiąc prosto z łyżki wazowej i przegryzając zimnymi kartofelkami z garnka drugiego
zwisałam
zwisałam
a waga mnie w przedświcie pokarała
na razie sobota grzeczna
no, ale Stasiek jest, więc wszystko sie może zdarzyć
elkati
28 lutego 2012, 10:25ale jakoś inne plany miałam... i ta chuda waga już prawie że nieopodal była... mówisz grunt to zobaczyć dobre strony? zobaczę... jutro... ;)
kitkatka
27 lutego 2012, 21:20Na allegro jest mnóstwo książek Chmielewskiej. Będę uzupełniać moje uszczuplone zasoby to popatrzę też na Harpie. Pozdrówka
filipinka1
27 lutego 2012, 19:16dobry żurek jest pycha, kojarzy mi się ze świętami wielkanocnymi :)) A co do reżimu dietetycznego to nie męczy, wszystko zależy od nastawienia :))
kitkatka
27 lutego 2012, 18:32Harpie. Pozdrówka
deepgreen
27 lutego 2012, 12:08Och Jolus...Jaka ja juz te wodze popuszcze ,to sie mi demon ze smyczy urwie!Bez kaganca ani rusz:-)
monimoni27
27 lutego 2012, 08:23Mmmmm, żurek, kwaśny, z jajkiem i kiełbasą... Ja jeszcze zabielam go śmietanką 30%!!! Kolejna rzecz, którą mamy wspólną - miłość do żurku ;-) A co do otrzepania i powrotu do diety w następnej godzinie - ha, ha, ha - tym razem trwało to ... do dzisiejszego poranka, he, he.
AAMM4
27 lutego 2012, 00:27Skąd ja to znam? Tak, tak, dobro wynagradza. Czasem wzrostem wagi...Jolu, fascynujące są Twoje wpisy. Powoli wracam na Vitalię, zaczynając od czytania pamiętników. No i Twój mnie wciągnął na dobre. Nie mogłam się oderwać. Pozdrawiam serdecznie.
nanuska6778
26 lutego 2012, 16:57Popiolek Mu zaszkodzil... Mowil, zeby nie wystawiac jezora, a sam?:-DDD
Ciupek
26 lutego 2012, 11:21Prawie 54! No skandal!
rob35
25 lutego 2012, 20:08No i po co ja tu wlazłam? Żeby mi się śnił żurek? Oj, niedobra ty :(
kitkatka
25 lutego 2012, 20:04Trzeba było kazać panu i władcy garnek przykryć kołem młyński. Pozdrówka
luckaaa
25 lutego 2012, 19:01specjalnie pyknelam te fotki komorka wczoraj w Stromstad , bo sama nie moglam uwierzyc , ze rzut kamieniem od nas , od Polski , a taka kolosalna roznica...cieple prady , miasteczko nadmorskie i to juz wystarczy . Ja mieszkam okolo 250 metrow nad poziomem morza- wiec ciut zimniej, a w centum Oslo , nizej tez juz wiosennie :))
luckaaa
25 lutego 2012, 18:40hm, hm , hm - specjalnie dla ciebie wlozylam 4 zdjecia . prosze usilnie o obejrzenie ... nie powiesz , ze w Warszawie sytuacja jest gorsza rowerowo niz w Szwecji ??? :))
luckaaa
25 lutego 2012, 18:20i owszem, pachnie ... u mnie jeszcze brudno- szaro- zimno, ale wczoraj w Szwecji , tylko 120 km z tad widzialam zielonkawa trawke i pierwsze kwiatkia wiosenne ... jestem pewna , ze zobaczysz to samo pare kilomertrow od Warszawy ... sprawdzalas ?
renianh
25 lutego 2012, 18:10Czasami lepiej być złą kucharką .Ja na wszelki wypadek nie piekę bo moje ciasta smakuj mi wybornie.Ale bym chciała mieć Emilkę .
tyniulka
25 lutego 2012, 17:29oj kiedy ja ostatnio zurek w gebie mialam? nie pamietam! sto lat temu :/ starsznie kusisz!
luckaaa
25 lutego 2012, 17:18ach ten zurek ... narobilas mi ochoty prawdziwej ... jak do ciebie zagladam , to jesc mi sie zachciewa ... a kielbaska polska lezy w zamrazarce...
deepgreen
25 lutego 2012, 16:37Jolus-Vitaliowa poetko.Ty jedyna tak pieknei potarfisz opisac jedzenie,ze czlowiek slini klawiature.Jeli tak gotujesz ,jak opisujesz,to nie dziwie sie tym zwisom nad garnkiem:-)
monalisa191
25 lutego 2012, 16:29myślałam, że tylko ja tak na bezczelnego zwisam nad garnkami:))
baja1953
25 lutego 2012, 16:12Ciesz się, że sobota grzeczna, bo u mnie już nie bardzo... jakoś łatwo mi przychodzi się rozgrzeszać ostatnio... a nie mam Staśka... ehh Pozdrawiam;))