Baja już dała relację Ciechocinkową.
Ja tylko uściślę, z egoistycznego bardzo punktu widzenia. No dooooobra, nie tylko egoistycznego...
Po pierwsze, to byłam albowiem na SPA-zabiegu. Tajka mówiła: pani plosie brzuch, pani plosie na plecy, kolcziki długie, plosie zdiąć. Smarowała i ugniatała i wyginała i włosami omiatała ... a ja się rozpuszczałam i tajałam. W końcu leżałam na łożu do masażu jak rozlana plazma i było mi taaaaak doooobrze.........
A to fotki innych SPA-pokoi.
Do masażu antycznego.
Pokój dla dwojga, podobno ma na koncie multum oświadczyn, a i rocznice ślubu też są w nich obchodzone. Szkoda, że kamery w nim nie ma...
A to kapsuła do czegoś tam, wchodzi człowiek do środka, a nad głowa zasuwają mu się półnieprzejrzyste okrywy skrzydłowe, jak u chrząszcza. Brrrr, zaczęłam mieć na ten widok lekką klaustrofobię.
A poza tym w Parku Zdrojowym miałyśmy branie. No, podryw normalny. Nic dziwnego, EmWuWu gdzieś zniknął, więc byłyśmy samotne kobiety. A na tle średniej kuracjuszek nasza grupa wyglądała młodo, prężnie, energicznie. Grupowo nas podrywali.
Na tężnię wdrapywaliśmy się w niedozwolonym miejscu. Zamiast jak biały człowiek zapłacić kolejne 4 złote i wejść schodami, to próbowaliśmy po podporze bocznej.
To zachód słońca nad ogrodem przypensjonatowym.
A to dowód dla niedowiarków.
Nawet po bardzo obfitej kolacji. Nawet po całodniowym chodzeniu. Nawet po małej ilości Fidelów słabych i sporej ilości Fidelów mocnych. Potrafię w każdych warunkach!!!
Potrafię na drążkach wisieć do góry nogami. Tylko mi EmWuWu musiał z twarzy golf od sukienki podnieść i zabrać naszyjnik, bo mi się uzda robiła.
Wieczór zakończyliśmy w apartamencie. Hanyska zalegiwała podłogę. Na balkonie odchodziły śmichy-chichy. Nic nie zbiliśmy. Tylko dzbany z Fidelami zbyt szybko zrobiły się puste. I potem Matki głos z niedowierzaniem powtarzał: co to? to już? to już koniec???
. . . . Niestety, bar był już zamknięty.
Gdy spojrzałam na tę fontannę, to mi się skojarzyło, że ja tu kiedyś byłam. Pewnie bardzo nieletnim dziecięciem i pewnie z babcią od taty. Ona lubiła ze mną jeździć. I potem w pijalni wód też miałam miejscowe deja vu. Te krany pamiętam...
A to przykład nieudolności służb miejskich. Spalony kiedyś został kawałek secesyjnego albo i wiktoriańskiego budynku. Nie odbudowano, nie wyremontowano. Tylko zainstalowano tablice i barierki, że przejście obok grozi wypadkiem. Postoi jeszcze, postoi, już jedna ściana odchyla się od piony, potem będzie ruina. A te piękne żeliwne kolumny i balustrady ozdobią czyjś ogród lub czyjąś knajpę, kupione za bezcen, po cenie złomu. Wrrrr!
W Ciechocinku wszyscy się lansują. Pawie ogonami, czarne łabędzie machając skrzydłami, białe łabędzie urokliwym ustawianiem się na tle fontanny, konie owłosionymi nogami, kuracjuszki koafiurami i kreacjami, kuracjusze tężyzną.
Ja też się lansowałam, dnia ostatniego, jak już Milionerów nie było. Zaliczyłam podgrzewane bulki na trawniku, bo wreszcie było ciepło. To Pan Jan, jubilat, cyknął mi zdjęcie.
Dawno tak cudownie nie odpoczęłam. Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Cudowne towarzystwo i luksusowe otoczenie.
A najbardziej chciałam podziękować Haanyzce. To miejsce. Ten masaż. Ten wieczór.
Odblokowało mnie.
Dwie noce przespane jednym ciągiem. Dwie noce bez koszmarów. Już trzecia doba bez łez. I uśmiecham się. Dłonie Tajki przypomniały mi procedury relaksacyjne dla twarzy. Stosuję.
Hanny, dziękuję!
Odpoczęłam z Wami i wciąż odpoczywam. Konkieta i furora na sobotniej imprezie to nie tylko zasługa kapelusza.
Ale Was, Ciechocińscy Milionerzy.
Dziękuję.
O nieziemskim czerwonym kapeluszu i szalonej imprezie dzieci kwiatów przy płytach vinylowych napiszę, jak wrócę z roweru. I o tym, że obudzony majowo i kapeluszowo Pan i Władca nagle kocha mnie szalenie ogniście.
I żeby nie wąż syczący w kieszeni - to świat byłby piękny!!!!
Vitaliowo.
Po Ciechocinku i po sobotniej imprezie waga była perfekcyjnie paskowa.
Ale wczoraj i czereśnie i winogrona i lody...
Dziś mniej perfekcyjnie.
Nic to, wysikam.
DuzaPanna
24 czerwca 2011, 15:44tak się tylko uśmiecham do Twojej relacji :) a chyba najbardziej do różowej końcówki :)
deepgreen
31 maja 2011, 22:51Wiesz..po tej fotce glowa w dol tak sobie mysle...Ty jednak swirus jestes:-) Taki pozytywny!Zazdraszczam nie tyle Ciechocinka i nie tyle imprezy kapeluszowej (uwielbiam te Twoja fotke),ale zazdraszczam tego odjechanego towarzystwa...I dzieci kwiatow i Bajeczki i Hanyzki..Tez mnie diabli podkusili sie z Polski wyniesc...Ale dobrze wiedziec,ze tacy fajni ludzie gdzies sa-a noz sie i ja na nich napatocze:-)
MamciaEdycia
31 maja 2011, 22:24w Ciechocinku... nigdy tam nie byłam, ale z Twoich zdjęć wnioskuje jedno.. Tam musi być naprawdę pięknie!I dobrze robi. Wyglądasz poprostu cudownie...Te koniki są poprostu fantastyczne a tobir na tym zdjęciu to w życiu warszawy nie dałabym Twoich lat... no za chiny... 30 stka jak nic!!!! No i te drabinki!!!!Ty mnie chyba w depresję chcesz wpędzić!!!(żartuję) Toż to dla mnie kosmos! A co do budyneczku. no cóż szkoda naprawde.........ograniczenie i głupota biurokratów nie ma granic.......lofki i pozdrofki
pin23
31 maja 2011, 12:59Też byłam w Ciechocinku w 2009 w sanatorium:) to miejsce ma swój urok...
elkati
31 maja 2011, 10:30koniec kropka i żadnych przecinków!!! jak ja Wam tego C zazdroszczę!!! tylko okropnie krótko! ale nic to poprawimy jak Bebe z Adą zjadą - wszystko jedno razem czy osobno ;)))
malutka1812
31 maja 2011, 07:48Ciechocinek jest cudowny :) pod względem świeżego powietrza i te tężnie , zieleń spokój
Karampuk
31 maja 2011, 07:32ale boskie te koniki, zakochałam się
ewkada
30 maja 2011, 22:33Spotkanie rzyczywiście udane i mnóstwo atrakcji.Ładne zdjęcia ale najładniejsze są Twoje nogi.Dla mnie bomba !!!! Pozdrawiam.
CuraDomaticus
30 maja 2011, 21:43Na wstępie mego listu wyrażam szczerą zazdrość.... ;) Jolu, wierszyk jak najbardziej się TAK kojarzy... Pierwsze dwie to: "choć się dzisiaj żegnać trzeba, z kolegami i koleżankami..." no a potem cytowana reszta. Całość daje krzyż i łzy.
uleczka44
30 maja 2011, 21:30Spotkanie piękne, opowieść o nim też. Tylko Ty wspomniałaś o masażu. A gdzie zdjęcie w czerwonym kapeluszu. Przecież niejedna by chciała w takim do domu wrócić i żeby mąż kochał ją ogniście. Może warto tam pojechać z połowinką swoją. Tylko kiedy, kiedy....
elasial
30 maja 2011, 20:45komentarz z Waszej imprezki. Twój potajski lans bardzo mi się spodobał. Masz co pokazywać i jest TO bardzo apetyczne. Jeszcze mi daleko do takiej odwagi na bikini....jeszcze trochę.... no tak ,a tu wakacje za pasem....
haanyz
30 maja 2011, 17:02nosz faken! tej wagi pociechocinkskiej rowno-paskowej przezyc nie moge!!!! Nie mozna bylo okolo paskowa plus minus 2 kg??? Faken! Nie ma sprawiedliwosci na tym swiecie!!!! Po drugie: wniosek prsoty - jak lapiesz dola, wsiadasz w PKP i do Ciecha na masaze!!! Po trzecie - ja chce Twoje zdjecie zobaczyc pilnie w tym zarabistym kapeluszu!! Na pewno wygladalas jak milion dolarow!!! Cmoki. PS. Relacja - cudna, az milo sie wspomina! ps. 2 o daklasie ani slowa nie powiedzialas - a on taaaaaki dobryyyyyyyy
1sweter
30 maja 2011, 16:40o mamma mija Jolka! ale dałaś czadu! oj jak ja Ci zazdroszczę tego Ciechocinka... nie żeby ze względu na milionerów nieee... ale wiesz... ta Tajka... ten masaż.... he he... pozdrawiam gorąco i muszę powiedzieć że wyglądasz... no no...rewelacja! nic dziwnego że milionerzy sznurkiem szli... :o)
Dareroz
30 maja 2011, 16:22woohoo, to musiała być niezła bibka :D Super!
HannaStrozyk
30 maja 2011, 16:18ohoho, ale nogi na tym zwisie.Brawo
luckaaa
30 maja 2011, 16:16alez piekna opowiesc ! No i ty slicznie wygladasz
funnynickname
30 maja 2011, 15:56slij to zdjecie do Hugh Heffnera! ;-) Widzisz.."urokiem" tej Planety, jest fakt i ztu bardzo szybko nawiazuje sie znajomosci. W sklepie, na parkingu, w IKEA. Wszedzie. Bo ludze wyjeci z wlasnych 'swiatow" lgna do siebie. I to jest fajne..ale wlasnie zawsze jest ryzyko, ze ktos z kim zamieni sie 2 slowa, okaze sie byc pijacka wersja markiza De Sade lamane na John Poltoravolta. Sek w tym, ze wtedy za pozno, zeby odwolac zaproszenie na impreze.Bo juz sie razem imprezuje. Na szczescie to nie moje urodzinowe przyjecie bylo, wiec jest szansa ze sie nie spotkamy ponownie.
zoykaa
30 maja 2011, 15:02mily wpis:)jakbym tam byla:)dziekuje.pe.es masz ladne nogi,nawet fo gory nogami:)
bebeluszek
30 maja 2011, 14:50A tego co uzde trzymal, to przeciez z wami nie bylo....ekhem.......
mrowaa
30 maja 2011, 14:39Jakie Ty masz nogi!!!!! Padłam z wrażenia... i podnieść się nie mogę...:)))) Cudne cudne!!!! Jesteś niesamowita:)))) Buziole!