czyli taka mała paranoja:
bo mnie przybyło na wadze, a miało spadać
bo dziennie tłukę po kilkadziesiąt (29,31,18,60,71) kilometrów na rowerze i (standartowo) jem niewiele, a efektów oczekiwanych nie widać
bo namiętnie jem szparagi (bo krótki sezon), a znowu spuchnięta się obudziłam, dłoni w kułaki nie mogłam zacisnąć.... a podobno szparagi moczopędne są
bo wczoraj płakałam w trakcie jazdy rowerowej, a rower zawsze to dla mnie było oderwanie i nirwana
bo mam katar bez kataru, nos zakitowany, a nic nie leci . .. nie, nie mam alergii
bo dołek nie mija
wczorajszej nocy odwiedziły mnie nocne demony
dzisiejszej nocy to był już pełnowymiarowy koszmar
po proszki jeszcze nie sięgam, ale chciałabym którejś nocy się wyspać, tak naprawdę wyspać, bez alarmów, które wciąż wszczyna mój osobisty potfór adrenalinowy
co do wagi, to sobie pod nosem mamroczę mantrę, że to mi mięśnie rowerowe rosną, a nie tłuszczyku przybywa
elkati
23 maja 2011, 11:41gęsty sie robi... taki do jedzenia łyżeczką... a jak do do zamrażarki wrzucić to się semifreddo robi... pycha!!!
aneczka102
23 maja 2011, 09:35zacząć się mierzyć, a nie ważyć!!
gilda1969
23 maja 2011, 09:15Jak tak dużo ćwiczysz, to przybierasz masy mięśniowej a to waży, ale za to jak ładnie wygląda! Nie chodzi o wagę, pamiętaj, a o wygląd sylwetki. Ja z natury jestem ciężka - grubej kości budowa i zawsze ważę dużo więcej niż moje koleżanki, które noszą dokładnie taki sam rozmiar ubrań! I to zwykle jest miedzy nami różnica jakiś 7 kilogramów! Dlatego nie wagą się przejmuj, a raczej zatrzymywaniem wody w organizmie. Moze potrzebny lekarz, to mogą być np. chore nerki.
Semilla
22 maja 2011, 13:23Takie dystanse tłuczesz, to nie dziwota. Książęcej nie próbowałam, w przeciwieństwie do Podleśnej nie ma tam ścieżki. Może to i durne przeświadczenie ale ja na dróżce czuję się bezpieczniej. Wracam zazwyczaj inną trasą niż wyjeżdżam, ale wczoraj właśnie chciałam się zmierzyć z podjazdem, tak na próbę na przepłukanie mięśni. No i się stęskniłam za Szlakiem Wiślanym, dlatego w obie strony trasa podobna. Paranojki znam z autopsji, still w dołku, ale to się zmieni Joluś, musi!
alunia1960
22 maja 2011, 11:15to te ciężkie myśli tyle ważą...
toperzyca
22 maja 2011, 10:03ja od przyzwoitego rowerkowania, takiego regularnego powyżej 30 km na dzień zawsze przybieram na wadze..zawsze....chudnę od rzucania rowerka...no na chwilkę chudnę i tylko na wadze....wolę te ekstra kilogramy z mięśni...i tęskno mi do nich....
agadada
21 maja 2011, 21:11Nie przejmuj sie takimi malymi wahaniami wagi, pewnie masz ladnie wyrzezbione nogi, tylko pozazdroscic. Ja tez musze wrocic na moj rower!
baja1953
21 maja 2011, 19:20Jasne, że to mięśnie..U siebie to nawet widzę, takie mam twarde łydki...One muszą więcej ważyć niż miękkie flaki... Cholibka, wyśpij Ty sie wreszcie spokojnie, bez nocnych marów i koszmarów, a od razu świat będzie lepszy... a za tydzień się spotkamy i w ogóle będzie raj!! Cmok:))
luckaaa
21 maja 2011, 15:59jej ! tak nie moze byc . Jola zadzialaj cos na ta wode i potwory . Wez choc ze dwie noce z rzedu na wyspanie , a po wyspaniu swiat bywa lepszy ?
pannanikt00
21 maja 2011, 14:26Tak, to z pewnosia mięśnie. Skąd Ty masz tyle czasu na ten rower? Boże, ja mam ciężko godzinę znaleźć żeby wyskoczyć.. przecież zeby zrobic 70km to kurcze pół dnia trzeba.
Insol
21 maja 2011, 14:14bo to są mięśnie, jak tyle km tłuczesz... a obwody jak??
marta6054
21 maja 2011, 13:47jak nagle gruchnie! To ubędzie Ci od razu z pięć kilo
kitkatka
21 maja 2011, 13:38Weź tego procha i przerwij ten cholerny marsz paskud. Pozdrówka
bebeluszek
21 maja 2011, 13:32nie kumam czczaczy. szparagi sa blee. a wage kup kiedys z pomiarem tluszczu i wody, to zobaczysz czarno na bialym, ze przecie nie tyjesz!