Od początków muszę zacząć.
Czyli od zębów.
Mam z nimi kłopot od wczesnych nastoletnich lat. Te/ci, co mnie czytaja, pamietaja moją zębową panikę po urazie pańskoskórkowym z Wszystkich Świętych.
W szkole średniej miałam dentyskę-partacza. Dziurka wielkości pół łebka szpilkowego, to nie, rozwiercała ubytek na pół zęba.
Mam/miałam w paszczy całą historię polskiej stomatologii. Plomby amalgamatowe. Potem chemoutwardzalne. Od prawie dwudziestu lat światłoutwardzalne. Oczywiście chemoutwardzalne i światłoutwardzalne już w prywatnych gabinetach. Drogie.
Od dzieciństwa kochałam prawdziwą gumę balonową. Przy publicznej bibliotece była buda, warzywniak. Chodziłam do tej biblioteki 3 razy w tygodniu. Za 7 zł można było kupić w warzywniaku prawdziwe amerykańskie gumy balonowe. Donaldy z historyjkami obrazkowymi. Do dziś pamiętam ten zapach i smak!
Ale od czasu, jak mi w czasie ciąży z córką guma do żucia wyciągnęła z zębów dwie świeżo zainstalowane plomby, to nie żuję gum. W ogóle. No, może jeden pasek wrigleya na rok. Albo na dwa.
We wtorek na staśkowym judo - wysypało się z staśkowego plecaka na judokę kilka pasków gumy. Opakowanie zjadliwie różowe. Nie wiem, co za marka, chyba orbit. I jak je pakowałam... poczułam ten zapamiętany z dzieciństwa zapach. Trudno, uległam.
W czasie zajęć staśkowych zazwyczaj idę albo na spacer Krakowskim albo wchodzę na jedzonko do spelunkopodobnej knajpki Gesslerowej. Idąc do góry Karową, łapczywie przeżuwałam gumę. Koło Bristolu okazało się, że ona jest BALONOWA.
Po kilku nieudanych próbach wróciły dawno zapomniane umiejętności. Balon wewnątrz paszczy. Balon wielki. Balon gryziony. Balon od nosa do brody. Balon pękajacy. Balon flaczejący. Ale jazda!
Kupiłam w kiosku Newsweeka i szłam w kierunku knajpki zawzięcie poruszając paszczą. I wydmuchując coraz nowe balony.
Przede mną szedł ciasteczkowy i oczołapny facet. Zdezorientowanym krokiem, może zagubiony turysta.
Odwrócił się z początkiem pytania akurat w momencie, gdy zaczęłam wydmuchiwać wyjątkowo udanego balona. Dużego. Zapytał.. Znaczy nie zdążył zapytać, bo balon z hukiem pękł.
Chyba nie spodziewał się wielkiego balona w ustach statecznie ubranej dojrzałej kobiety. Najpierw podskoczył. A potem pół-kurcgalopkiem przebiegł na drugą stronę Krakowskiego. I wciąż się odwracał.
A ja chichotałam wchodząc do znajomej knajpki. Balonówkę wyplułam przed wejściem.
Vitaliowo
Poranna waga idealnie paskowa.
Dżinsy nierozciągnięte troszkę luźne w pasie.
Na siłowni spalone 1350 kcali, zaparłam się osiołowo zadnimi łapami.
Sauna na rozluźnienie mięśni.
Kolacja niewielka, bo zmęczona jestem
mrowaa
10 marca 2011, 12:44Strachliwy bardzo ten gość;)))))
deepgreen
10 marca 2011, 10:54Mmmmm Donaldy...I historyjki sie zbieralo,zeby papierek wachac... Wiesz Jolus,ze Ty z Zoyka moglabys konkurowac?Tzn nie konkurowac,ale tak sie Ciebie czyta-trzeba do konca:-)
zarowka77
10 marca 2011, 10:17stateczne panie takie są???? ;pppp ale ty jestes fajna;))
SYLWIULA.sylwia
10 marca 2011, 08:44Jacy tchórzliwi ci faceci . Mi tez sie zdarza podbierać gumy córce te rózowe orbit. Balony wychodza swietne, ale uczyłam córcię i jakos jej jeszcze nie wychodzi. Z czasem załapie:) pozdrawiam:)
madora
10 marca 2011, 08:13no to się chłopina zdziwił ;-)
DuzaPanna
10 marca 2011, 07:46:D
elasial
10 marca 2011, 07:44czasem ci faceci tacy są tchórzliwi. Mogłaś go troszkę pogonić jeszcze...ale to już wtedy atak serca by miał chłop murowany!
Envi40
10 marca 2011, 07:37Widzę tego uciekającego pana jak zamknę oczy i kwiczy mi sie za każdym razem;)) A mnie po ćwiczeniach aerobowych przez kilka dni z rzędu bolą chyba nawet kości! Jakby ktoś noca się zakradł i obił mnie takim kijem co nie zostawia śladów. Jak ty wytrzymujesz tyle ćwiczeń?
toperzyca
10 marca 2011, 06:52A ja myślałam, że prawdziwe balonówy już wymarły...czas jakiś temu eksperymentowałam z odnowioną hubbą bubbą (smak obrzydliwy, zapach genialny i przez jakiś czas wiodła prym wśród balonowych) niestety pozostał tylko smak a i to na krótką chwilę...fajnie wiedzieć, że można próbować.... Pozdrawiam :)
skrzydlata
10 marca 2011, 01:02a co cwiczylas i ile , ze az tyle spalilas? to moze ja tez tak zaczne cwiczyc, bo poki co spalam 500 na orbim
bebeluszek
10 marca 2011, 00:55ja tez!!! a panu turyscie pewnie sie podobalo! :) tylko go oniesmielilas! :D boska historia!