Poniedziałek
- waga poranna 57 i zero
- siłownia, dużo, prawie 23 km w nogach na sprzęcie różnistym, 1284 kcale spalone, tegoroczny rekord kaloryczny siłowniowy
- szorowanie każdej klepeczki wzdłuż słojów, do końca, czyli 3/2 podłogi (poprawiam, oczywiście chodziło o pozostałe 2/3), godzin kilka na kolanach, skończyłam 6 minut po północy, uff
- na jedzenie długie czasu nie było, z tego co pamiętam, to rano pół papai i kanapeczka i mleko, na siłowni baton energetyczny, po powrocie pomidor i feta, kolacja z kurczaka w miodzie i duszonych owocach egzotycznych, nie ja robiłam ten drób, została mi kolacja pod dziób podetknięta z nakazem pochłonięcia
Wtorek
- waga poranna idealnie paskowa, malusieńki spadeczek od wczoraj
- siłownia, też dużo czasu, ale osiągi gorsze, 1152 kcale tylko i tylko 21 km; wytłumaczył mi instruktor, że nawet w treningu wytrzymałościowym/kondycyjnym ważne są dni bez robienia czegokolwiek
- miało być jedzenie takie jak wczoraj, niewielkie ... i było .... do 21 wieczorem
(Już tłumaczę. Pan i Władca z synalkiem byli na Wigilii dla naszych pracowników. Przywieźli stamtąd duuuży pojemnik tradycyjnej sałatki jarzynowej, takiej byle jakiej, kupionej w jakiejś powiatowej garmażerce. Przez dwoje zamkniętych drzwi wyczułam ten zapach!!! Z własnym widelcem w garści pobiegłam. Majonez!!! Jajka!!! Jarzynki gotowane!! Majonez!!! Groszek!! Moi panowie patrzyli przerażeni - a ja sałatkę wciągałam i mlaskałam z łapczywości i mruczałam z rozkoszy podniebienia.
A nocą doprawiłam suszonymi morelami i jabłkami kandyzowanymi. Wygotowanymi, hehe. Bo skończyłam robić suty i bogaty kompot wigilijny, doprawiałam, odcedzałam. Normalnie żal było wyrzucać te wygotowane. Jadłam i jadłam, skubałam, wyszukiwałam co większe kawałki. I w efekcie po raz pierwszy od chyba pół roku, od Cyklad, poszłam spać z brzuchem bolącym z przejedzenia. I obolałym od środka. Ta nagle dostarczona masa jarzynek i owocków trąbi mi na zakrętach jelitowych.)
- odśnieżania nie było, trudno, ja jestem przedświąteczna Matka-Polka i mam po kokardkę osobistej roboty w domu
Środa
To właśnie jest to POZYTYWNE ZASKOCZENIE!!!
- waga poranna 56,7... .!?!?!!? od wczoraj w dół!?!!? mimo wszystko w dół ?!?!!
- siłowni dzisiaj nie będzie
- co do odśnieżania, to jeszcze nie wiem . .. . ale chyba będzie i to bez względu, czy będzie padać świeży śnieg! albowiem dostałam dzisiaj prezent przed_spod_choinkowy, dostałam osobistą łopatę do śniegu!!! taką śliczną! czarną i błyszczącą i z metalowym okuciem! pierwszą moją własną!
- mam nadzieję, że przeżarcia dzisiaj nie będzie, bo raz - to już nie ma sałatki... buuuu... buuu , a dwa - dzisiaj w planach przed_wigilijnych kapusty dwie, z tradycji dwóch domów pochodzące, najpierw oddzielne duszenie kiszonej i świeżej, potem częściowe mieszanie, potem 2 smaki, z grochem i z prawdziwkami... jakoś nie czuję głodu kapuścianego
- z porządków zostały mi dwie przeciwstawne roboty: półki z książkami, te u góry, pod sufitem oraz drzwiczki szafek kuchennych, te przy podłodze
Czwartek
- co mi powie waga czwartkowa?
otulona
23 grudnia 2010, 01:39zachwyciły moją Izelkę! Cieszyła się, aż pokrzykiwała:-) Hi hi. Wesołych Świąt chudzielcu!
hezof
22 grudnia 2010, 23:41dzięki wielkie za instrukcję i pozdrawiam serdecznie.
renianh
22 grudnia 2010, 23:35Myślę że waga Cie miło zaskoczy bo po intensywnym treningu lubi spadać po dniach nietreningowych .Ja zabieram się za siłownię po świętach ,już się stęskniłam.
CuraDomaticus
22 grudnia 2010, 21:39Dżizas, wpadnij do mnie z tą energią
Insol
22 grudnia 2010, 19:42jola ja pewną zależność zauważam, u ciebie seria nieszczęść zawsze zaczyna się od majonezu, choćby od zapachu, od kropelki... i po jolancie...
Emwuwu
22 grudnia 2010, 17:10pokaże Ci poniżej paska abyś mogła wsunąć ze smakiem dwanaście wigilijnych dań bez obaw o pasek w talii!:)))) Tego Ci życzę!:))
deepgreen
22 grudnia 2010, 15:06Boszszsze..Ty to jestes KOBIETA CZYNU!!!Jak nie na silce,to w domu...Swoja energia przebijasz nastolatki!!Ba.., dzieci !!!Nic dziwnego,ze waga leci-wykonczylas ja!
joanna1966
22 grudnia 2010, 14:44ja cię Jolando "rozumimmm" w kwestii sałatki...ja jeszcze pamiętam tę z dworców kolejowych w czasach było nie było zamierzchłych....:)))))))))))))) wiele razy próbowałam taką zrobić i doopa - trzeba by może z miesiąc zamrażać i odmrażać - może by wyszła??? Waga czwartkowa ci powie, że w piątek jest post i śledzik trzeba zrobić jakie zapasy:)))))))))
aganarczu
22 grudnia 2010, 14:18Ty nie za bardzo szalejesz z tym sprzataniem??? aaa rozumiem dodatkowe spalone kalorie dorzucone do milionowego kotla :-)
Levis1977
22 grudnia 2010, 13:34Oświadczyłbym Ci się w tym momencie, gdyby nie to, że masz męża i na pewno byś mnie nie kochała :-DDD Hyhyhyhy (a w ogóle to cytat z Pana Fletta, tego o którym wspomniałem w swoim pierwszym wpisie dzisiejszym). A oto i moja porada, mimo że jej nie chcesz: ŻM! ;-PPP Lol.
alunia1960
22 grudnia 2010, 13:34Ale z tym chwaleniem się sprzątaniem to przegięłaś - jakie 3/2? Sąsiadom pucowałaś? NO, wiem, wiem, czeski błąd :-) Wesołego przed-świętami!
Levis1977
22 grudnia 2010, 13:32!!!