żyję, żyję...spokojnie.. jeszcze nie umarłam... (ale niewiele mi w noc posobotnią brakowało)
i to JAK ŻYJĘ !!!
w piątek wyjazd do Berlina
autobanh, który miał nas doprowadzić 560 m od hotelu -w przebudowie
i nagle jesteśmy w miejscu, którego nie obejmuje mapa Berlina, bo to suburbia
wrrrr
w samochodzie włączanie lapka i map góglowych i jechanie na mapę i na czuja
nocne przebijanie się przez centrum
uff
wiśnióweczka na sen
sobota
od rana ganianie,by zobaczyć jak najwięcej, wiatr i słońce
popołudniem szykowanie się
na imprezę
nasz przyjaciólka, ze studiów, i jej szwagierka, obie niemieckie dziennikarki, wyprawiają huczne urodziny, 50 lat kończą
JESUUUUUU, JAK IMPREZA !!!!!
!!!!!!!!!! tańce, hulanki swawola!!!
rozbujaliśmy te imprezę, my, ekipa z Polski . .i muza, jaka na zaproszeniu napisałam didżejom, słucham radia zawsze rowerowo i chodzę z patykami przy muzie energetycznej, wiec im napisałam moje ulubione kawałki i nagle pełny parkiet gości i bisy i chóralne śpiewy
a na afterparty - nocne zbiorowe picie w parczku koło hotelu
niedziela
od rana ganianie po Berlinie, mur chiński, ops, mur berliński, te resztki, wiatr i deszcz, taki zacinający
i Aleksander Platz, odnalazłam fontannę pod szpilką, w której myłam nogi lat temu równe 30, gdy po nocy podróży z przemytem, dotarłam zmeczona i uchetana
acha, synek kończy dzis 26 lat
tylko dlatego nie syczałam żmijowo, gdy na autobahnie leciał prawie 240 km
śpieszylismy sie do promu w Rostoku
teraz - Dania, Roskilde
dojechaliśmy, odstawiliśmy córkę do akademika, cały fracht wyładowany, synek zostaje tam na waleta do pojutrza,
jutro zaplanowana studencka międzynarodowa impreza, my, stare pryki, też jesteśmy tam zaproszeni !!!
jutro Kopenhaga, oni zakupy mebli ikea dla dziecka, a ja odwiedzę Syrenkę i miejsca znane mi od lat z Chmielewskiej oraz patykowanie po ścieżkach Roskilde
vitaliowo
waga - nie wiem, bo tu nie mam jak
jedzenie - sporo, ale spalam intensywnie, zwiedzanie, bieganie, i te imprezowe tańce... jak to mówił Shrek - "TAKA! impreza,zostaję do środy!"
hanta1
27 października 2010, 22:00Jesteś strasznie fajną osobą. Piszesz ciekawie i zachęcasz do pracy nad sobą. Poza tym potrafisz też dobrze się bawić. Super. Życzę Ci powodzenia w dążeniu do Twoich celów :)
vick23
26 października 2010, 08:31super, ze sie tak dobrze bawilas !!!
anka70
25 października 2010, 20:44A może słynną dzielnicę Kopenhagi zwiedzisz? ?-Christiania-polecam.Tylko ,ze tam nie można robić zdjęć,ale co zobaczysz to twoje.Pozdrawiam
kamilaph
25 października 2010, 20:41studencka imprezka....to były piękne czasy, zazdroszczę; a jeszcze bardziej tych nóg pięknie umięśnionych...
kitkatka
25 października 2010, 19:56mnie porządnie i dokładnie obejść to Roskilde i potem opisać i udokumentować zdjęciowo. Ja też chcę zobaczyć Syrenkę. I zamek! Pozdrówka
renianh
25 października 2010, 19:26Ale masz fajnie ! Baw się dalej dobrze.A taka refleksja mnie naszła kto jeszcze urządza huczną 50 ? No bo z czego tu się cieszyć ?No 18 ,to rozumiem !
haanyz
25 października 2010, 14:07wow, alez sie dzieje! Ale czad! na takiej imprezce to i ja do środy chetnie bym zostala!
alunia1960
25 października 2010, 11:41To na razie przeżywaj z całej siły a potem będziesz pisać! Ale dobrze wiedzieć, że nic złego się nie stało - pozdr.A.
aneczka102
25 października 2010, 10:21i pozdrów ode mnie zakątki Chmielewskiej!! uwielbiam jej książki od małoletnich czasów z Okrętką o Tereską!!
tyniulka
25 października 2010, 09:32czyli juz znamy powod Twojej nieobecnosci - calkiem przyjemny z reszta!!! mozesz wytlumaczyc prosze co to znaczy " ze bylas pierwsza dama polskiego tomb ridera?" pozdrawiam
benatka1967
25 października 2010, 09:15akurat sobie zrobiłam powtórkę z Chmielewskiej , czytam wszystko od początku jeszcze raz i tak jak dawniej , prawie do rana a teraz zapałek do oczu brakuje
sthlike
25 października 2010, 09:10Swoją drogą do Osioł mówił ;) Fajnie Ci! Że zwiedzasz, podróżujesz, poznajesz. Mnie za niecały miesiąc czeka weekendowa wyprawa do Londynu i już się nie mogę doczekać :) Najbardziej to prawdziwego Guinessa i nowiuśkich Martensów :P
MamciaEdycia
25 października 2010, 06:05Czadu!!!!!!!!! Niestety intensywne zwiedzanie to nie ratunek pred dodatkowymi kg.Pamiętam ,że jak bylismy w Chinach to udeptałam się wtedy jak nigdy w życiu.Prawdziwy maraton!!!! apodobno kuchnia chińska jest jedną z najzdrowszych naświecie .I co? a nic..... tylko jakieś 6kg do przodu.... Co do diety, to takze myslę o zakupie, ale prawdopodobnie Smacznie dopasowanej...., ale jeszcze nie teraz... jak skończę karmić, na wiosnę. Tymczasem 3mam kciuki za ciebie!!!!!Lofki i pozdrofki