piątkowe kije - 9,83 km w 111 minut, średnia prędkość 5,31 km, spalone 633 kcale
zasuwałam jak mały motorek, muzyka mnie niosła, ziemia pachniała
niestety pierwsze, wraz z codziennymi kijami wzrósł mi trochę apetyt
drugie niestety, wieczór w Passe Partou ze znajomymi, nadużyłam znacznie martini... niby wodniste, a przecież kalorie wredne też w sobie zawiera
Sobotnie deszczowe kije - w 130 minut czyli 2 godziny i 10 minut przeszłam 12,23 km, średnia prędkość 5,64 km/h, spalone 722 kcale
padał deszcz, chwilami tylko kropił, chwilami przemaczał mi czerwony kapturek
jeszcze nigdy nie przeszłam tyle na raz !!!!
jeszcze nigdy nie miałam tak wysokiej średniej prędkości !!!!
niosły mnie spojrzenia ludzi na przystankach, niosły mnie rozdziawione w (mam nadzieję) podziwie paszcze... i niosła mnie muzyka.... już mi się nogi z bólu i zmęczenia zaplątały w krawężnik, ale nagle w uszach Bla, bla, bla Digi D`Agostino, przed oczami ten stary wspaniały teledysk... i co ???? jeszcze jeden kwartał ulic naokoło!!! i powrót po własnych śladach, ale drugą stroną ulicy
wchłanianie dzisiaj pod kontrolą, nawet jeżeli się jeszcze drink trafi, to będę i tak poniżej 1100 kcali
testuję znowu granice własnej wytrzymałości i wydolności
w najbliższym tygodniu mam kilka samotnych dni i kilka samotnych wieczorów, będę chodzić.... ciekawe, czy i kiedy mi się zdarzy przejść 15 km jednym ciągiem
ach, jeszcze kijowy paseczek
monimoni27
22 marca 2010, 22:05a mnie faktycznie słowo przepraszam ciężko przez gardziel przechodzi. Muszę jakoś zapanować nad tym wywalaniem żółci po pijaku, bo jak się rozpędzę, to nie ma hamulca i jestem nie do zniesienia upierdliwa. Zatem "pokory, pani Moni, pokory".
sezamek68
22 marca 2010, 20:00nie miałam pomysłu dokąd.Ta "stara" była pod ręką.Nie sądziłam,że to cholerne dobieranie piguł będzie takie mozolne i daremne.Miałam nadzieję,że będę tej doktorowej używała jedynie cyklicznie do wypisywania recept.
sezamek68
22 marca 2010, 19:57wściekłość lepsza niż smęt żałosny.taka jestem wqrwiona,że sama siebie się boję.Kaganiec na pysku jest.Zrobiłam go z kubka.Na stole,na parapecie i na każdym podorędziu dzbanek z herbatami rozmaitymi.Albo pęknę albo wreszcie zacznę sikać.Tymczasem pękły mi spodnie.Serio.Na dupie,klasycznie .Z głośnym trrrrryt.Mogłabym zabić teraz i nie czułabym skruchy na pewno ! ;-)
galaksy
22 marca 2010, 10:11Podziwiam. I dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam.
alinan1
22 marca 2010, 09:52Ty dajesz czadu z tymi kijami!!!! Podziwiam!! JA wolę rower. A co do "gupich spodni"...to masz rację..one gupie som!!! Ale mnie też gdzieś ta wrodzona mądrość uciekła..... Idę ją gonić!!:):)
Wiedzmowata
22 marca 2010, 09:51a muszę znaleźć jakieś buty na teraz, takie wyglądające i bez obcasa, do spodni... wszystko mi spadło, a wyprane kocie zasikańce konsekwentnie zużywam przy kijach... - bez sensu taki klin..., ale zawszeć płodozmian ruchowy :-))
anaka19
21 marca 2010, 16:22Witaj Jolu, jak żałuję , że nie mieszkasz bliżej mnie, razem byśmy zasuwały z kijkami. A tak, muszę w samotności, tylko z psem mogę pogadać, ale on po 3km już piszczy, że chce do domu. Trudno, drogę powrotną zna, a karawana idzie dalej. Muszę Ci powiedzieć, że ostatnio miałam średnią prędkość 6km/godz. , tylko krótszy odcinek, 6km. Podziwiam, za narzucony sobie dystans do pokonania. Brawo! Pozdrawiam serdecznie, Ania
Malin.
21 marca 2010, 14:35Rzeczywiście czadowo się czyta, kiedy ktoś ma w sobie tyle PAŁERA! :) Niech pani zajedzie te kije :D
baja1953
21 marca 2010, 10:30Witaj Propagatorko Kijów... Może i ja się rozejrzę za jakimiś? Czy mogłabyś w swoim pamiętniku udzielić wskazówek dla neofitek? Co kupić, na co zwracać uwagę, itp...;) Podziwiam twój wyczyn! Gratuluję! I Ty tak wkoło, ulicami wędrujesz w szybkim tempie? No, to na pewno gębusie się rozdziawiają w podziwie:) Cmok:)
uleczka44
21 marca 2010, 09:18do spacerów z kijkami zagrzeje do wędrowania nie jedną vitalijkę. Lubię taki gorący apetyt na aktywność. Nawet mnie, spokojną z natury Ulę rozgrzał do czerwoności. Postanowiłam kupić kije. Ale gdzie i jakie? Muszę przygotować się do zakupu, by nie trafić jak kulą w płot. Pozdrawiam spacerowo.
pinia0
21 marca 2010, 07:46ja nie chodzę z kijkami , ale jak czytam twoje wpisy =- to aż chce mi sie chodzić :))) Dajesz pieknie czadu, Pozdro!
paskudztwoo
21 marca 2010, 07:03no widze ze słuchamy tej samej muzyki, jakby mi to zagrało przed wejsciem do domu tez bym zrobiła dodatkową rundkę, do chodzenia IDEALNE!!, bo ja zaczynam chodzenie ale bez kijów z wiadomego powodu :P ale wczoraj nabyłam kije dla córki której tez sie chodzenie przyda, moze wtedy nie w takim tempie, ale zawsze by sie troche wzmocniła, i moze pojdzie ciut inna technika aby odciazyc jak najbardziej kolana. a co do chodzenia wieczorem to jakos nie widze siebie bo wieczorem to ja nie jestem zdolna do aktywnosci, wiec ja bede łazic sama to bladym switem jak ludzie spią :-)
haanyz
20 marca 2010, 23:44czyli prawdziwa Jola powrocila. Lubie Cie taka - jak juz cos robisz to wkladasz w to cale serce - jak kije to na maksa, nawet jak masz depresje - to taka konkretna. Wszystko albo nic. Taka mi sie rysujesz w mojej wyobrazni. Musisz byc ciekawa kobieta;-) Cmoki Twardzielu!