Mam 25 lat. Niecałe.
Moja waga dotychczas nie wyświetlała nic, co można by uznać za poważne powody do zmartwienia.
Ale za powody do niepokoju, owszem; 60 kg przy wzroście 171 cm nie prezentowało się najlepiej. Było to 60 kg niewyćwiczonego, niejędrnego, nierównego ciała.
Nie chcę chudnąć.
Chcę rzeźbić.
Cenię sobie estetykę, a ta w moim przypadku oznacza smukłe, silne, jędrne ciało z delikatnym zarysem mięśni.
Dieta: jest. Od prawie pół roku staram się dzielnie trzymać zaleceń lekarza dietetyka. Czyli (w dużym skrócie): zbilansowana dieta, 4-5 posiłków dziennie, odpowiednie proporcje składników, tłuszcz jedynie w minimalnej ilości, regularność.
Ćwiczenia: nie ma. Przez wyżej wspomniane pół roku byłam tytanem pracy. Ćwiczenia nie zmieściły się w moim napiętym grafiku; spanie również często wykreślałam z rozkładu zajęć.
Determinacja: jest.
Determinacja do kontynuowania odpowiedniego sposobu żywienia, a także determinacja do uprawiania sportu w każdej możliwej formie. Kocham sport.
Będę piękna. Będę zdrowa.