Jest dobrze, to już 2 dni, w których przestrzegałam wszystkich zasad dietetycznych, po "tłustym czwartku" i "ostatkach", w których nie do końca tak było. Dziś odważyłam się wejść na wagę - 58,4 kg.
Przeziębienie, kaszel i katar prawie zupełnie minęły. Jeżeli chodzi o moje oparzenie, to też się goi, wolno, bo wolno, ale w przyszłym tygodniu idę do pracy (chcę pojechać rowerkiem - 1,5 km ) i spróbuję poćwiczyć na bieżni. Niestety nie wiem, czy mi czas pozwoli na intensywne ćwiczenia, bo właśnie zbliża się pora przedświątecznych porządków.
Dziś piątek i u mnie tradycyjnie bezmięsny.Na śniadanie, jak zwykle moja ulubiona owsianka z garścią orzechów włoskich i 2 łyżkami czarnej porzeczki, na drugie bułka grahamka z margaryną, z mozzarellą (2 plasterki) i pomidorem; na obiad pierogi z serem (planuję zjeść 6 z jogurtem waniliowym i łyżką wiórków kokosowych); na podwieczorek - sałatka ryżowa z jabłkiem i cynamonem, a na kolację serek wiejski i ogórek zielony. Nie podaję dokładnych ilości, ale planuję zjeść tyle, żeby nie czuć głodu.