Troszkę mnie tu nie było , ale trochę się działo
Zaczne od dnia 5-tego ....Odwiedziny u roziców....Czyli jedzenie wszystkiego naprawde wszystkiego co zakazane .Nie mogłam się opanować kuchnia mamy wymiata .Pewnie też tak macie .....
Dzień 6 czyli wczoraj
Pobudka rano i powrót o Warszawy ...do przejechania ok 150 km zapsna a w dodatku łapie mnie przeziębieni. Kawa na stacji i hot-dog . masakra wyżutów sumienienia ciąg dalszy . Dociaram do Warszawy zostawiam auto na parkinjgu i biegne do pracy . Dziś popracuje tylko 4 h jestem panięta . Obiad?? wyjmuje z zamrażalki gulasz wołowy i szybko kasza kus kus .....padnięta ... bez sił ...chyba łapie mnie gorączka ..
Dzień 7 czyli dziś
Obuziłam się z strasznym bólem głowy - to chyba zatokiz czuje sie osłabina , zmęczona ...jest mgozina 8:00 wiec ide spac dalej musze nabrac siły . Zamykam oczy na chwile ..otwieram a tu 11:30 ?!?!?! szybkie śniadanie jajecznica z 2 jajek , kawa , ibuprom zatoki i upsarin C i spowrotem do łóżka ....mam nazieje , że się szybko wylecze...
Jest 13 :00 zjem jogurt ....zaraz zrobie kurczaka z wrzywami i pęzę do pracy na 15 ....nie mam planu na najbliżesze dni jezeniowe jedyny plan to wyzrowieć ;d
aaa zień 7 dzień wagi ........
wynik 60,2 kg czyli prawie kilo....
madzix21
16 stycznia 2018, 14:04Zdrówka życzę i powidzenia w dalszej walce z kilogramami :-)