waga systemetycznie spada teraz w dwa dni zjechałam z 82,9 do 82,2 idzie coraz niżej z czego sie bardzo cieszce mysle ze za 2 tygodnie moze byc nawet koło 80 kg.Fałdki na plechach sie po mału chowają he he.Chodz przysnam że wczoraj zjadłam dwa suche wafle od lodów w pracy i na pożegnanie kawe z bita śmietaną.No cóż nie szkodzi.ogólnie trzmam się dietkowo nawet zauważyłam że mój organizm sie po mału przywyczaja się do mniejszych porcji jedzonka.U mnie w pracy masakra...w związku że pracuje w kawiarni okazało się że musiałyśmy wysłac cały sprzęt i zostałyśmy bez niczego jakaś masakra.Siedieć 12h żeby utargować 150 zł.To są jakieś żarty.niech juz sie ta cała sytuacja skończy bo sie tylko śmiać z nich nic więcej..czekam z utęsknieniem żebym mogła skończyć tam pracę.Czuje po moich cieszkach delikatne luzy fajne uczucie no i ten mój brzuszek straszny idzie z cm.Jednak jak się chce to można.najbardziej czekam na to żeby ejśc poniżej 80 kg.Powtarzam sobie to jak mantre a brakuje mi dwa kilo.Zdecydowałam że beęde jechać dień na dzień tak jest lepiej i nie zmarnują mi zupki itd.Wczoraj owocka mi się zachciało ale niestety nic z tego chociaz jedno jabłko to chyba nic złego co? dzisiaj rybka na obiad bedzie z serem piórko:) kocham ten ser ma tyle wapnia że szok:) Jeszcze pare dni i minie misiąc na diecie.Można sobie dietkować i nawet przekąsić coś ekstra ale przyznam że gdyby nie te 3 weekendowe dni to może ważyłabym mniej,zanim organizm odszokuje się to jest piątek następny....znaczy jutro bedzie i znów grillek masakraa....ae na szczescie bede kierowca to luzik zjem z 3 szt szaszłyczka i będzie git:) he he oczywiście musze na weekend kurde tkwić w kawairni nie muc nic sprzedawac zajebiście po prostu.Dlaczego nie zamkną to mnie ciągle zastanawia.
Umówiłam się dzisiaj z mamą do lasu może bedą już kurki:) dobry spacer nie jest zły:)