w swieta oczywiscie nie wytrzymalem i sie wzialem za wszytskie dobroci - ryba po grecku (sam robilem - jak miala nie byc dobra), sledzie, dorsz smazony, szynka i boczek pieczony, flaki, ciasta - srnik, makowiec (mmmmmm...), srnik z makiem - wszytsko dobre az sie zasycic nie moglem. W sylwestra "lampka" szampana, cieply posilek w srodku nocy ...
i...
jak juz mialem z rana 71 na wadze - tak po tym okresie 78 juz wskakiwalo. Od okolo tygodnia nie daje sie pokusom (badz tylko skosztuje, zeby nie zapomniec smaku) i waga sie zaczyna stabilizowac - ok 75 (73 z rana) - i ogolne samopoczucie sie poprawilo co daje mi sile zeby unikac tego dobrego, acz "zgubnego" jedzenia. Juz sie nie moge doczekac az mamusia wyjedzie i nie bedzie mnie co rano budzic i kusic kazdego ranka jakis zapach :D
Caramel89
12 stycznia 2010, 09:57:D :D :D mamusie potrafią być zołzami jeśli ich dzieci próbują dbać o linię :D Moja np dziś ma wolne i na śniadanie zrobiła ociekające tłuszczykiem naleśniki z tłustym wiejskim twarogiem od babci. Odsmażane na dodatek! ale nie zjadłam:P zaszalałeś w święta;) jak każdy... grunt to wrócić do normalności. Pozdrowienia