Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
slabosci, rowerek...


ja ogolnie jestem pogodny. ale aktualnie z dwoma znajomymi za granica pracy szukamy. i razem z nimi w pokoju - i jak obydwaj siedza ze spuszczonymi glowami bo nic sie nie uklada to i mnie doluja w ten sposob. i do tego brak zajecia. ograniczenie jakos pozostaja slodycze. na rowerze z checia bym pojezdzil, ale brak. do tego nie moge dostac tu wszystkiego co jadlem w polsce - i ciagle cos mi brakuje, czyms to probuje zastapic. do tego znajomi jedza batoniki i inne slodkosci kolo mnie(wspolny pokoj mamyu) i jakos chyba z braku czegos sie powstrzymac nie moge.

Ale powoli widze poprawe. Juz od 2 dni mnie az tak nie ciagnie. Juz w pn i wt ostatni posilek o przed 18 zjadlem - od razu sie lepiej spalo jak nic w zoladku sie nie "przewracalo".

Dzis na sniadanie zamiast salatki warzywnej zrobilem owocowa - mango, awokado, 4pomarancze, 1grejfrut, sok z cwiartki cytryny - i 1szy raz od dawna sie najadlem a zjadlem tylko polowe tego. energi nabralem to i cwiczenia z rana porobilem, ktorych juz ze 2 tygodnie nie robilem (na 4 dni sie do pracy zalapalem, troche zmeczony bylem).
A wiec dobrej nadziei jestem. Wroce na "proste tory" - tak mi sie wydaje.
  • aganarczu

    aganarczu

    14 kwietnia 2010, 13:08

    Najwazniejsze to nie poddawac sie cudzym nastrojom. Jak tylko dostaniesz jakas sensowna prace to proponuje za pierwsza pensje kupic jakis rower - nie na wypasie ale taki na ktorym bedziesz mogl poprostu pojezdzic. Staraj sie nie przesiadywac zbyt duzo z kolegami tylko np. wyjsc i pomaszerowac troche :-)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.