godz 5.30 ja gotowa do wyjścia, mąż do pracy pojechał a mała wstała z łóżka i mówi " już dzień, wstajemy:)" no i co tu zrobić, nici z usypianiem na nowo
moja mama jest w domu gdy rano biegam, ale wraca późno w nocy z pracy i nie miałam serca już jej budzić, żeby małej przypilnowała
a tak to dziś pożarłam:
sn- jabłko i kawka
snII- jabłko i maślanka
obiad- surówka z kapusty, sałatka z sosem winegre mała miseczka, 2 parówki, 1kawałek razowca
kol- grejpfrut
a po biegu mała jogobella light
przebiegłam 3,5 km- dziś trochę też maszerowałam bo normalnie na dworze śnieżyca:( i tak wiało mi w twarz że i tak cieszę się że wytrzymałam tyle
muszę jakoś bardziej zadbać o to moje menu bo mi tak niestety wpadają te posiłki, jakbym wiecznie nie miała czasu na nic
no a jutro tłusty czwartek i się nie skuszę, o nie nie nie:)
rano planuję bieg