Przyznam, że nie miałam czasu, bo działo się dużo, ale drugie dno jest takie, że znów miałam gorszy czas. Musiałam znów zmierzyć się z życiem, a jak wiecie łatwo nie jest. Nie ma co marudzić, nie ma co stękać, sama siebie więc przywołuję do porządku i ruszam dupsko.....
Dziś zaliczyłam ponowne przywitanie z rowerkiem. Miałam iść na kijki, ale wróciłam późno z pracy i nie dałam rady czasowo, więc pozostał wierny rumak... Zaliczyłam 30 min., pamiętam rady kolegi sportowca, który ostatnio mi wykładał, że rzuciłam się jak głodny na skibkę chleba, gdy jęczałam z zakwasami po zrobieniu 45 min. Więc zaczęłam dziś od 30, czuję coś w mięśniach, ale powinno być dobrze.
Z kijków też się Kolega śmieje, ale mnie to nie przeraża, pamiętam ten czas, gdy chodziłam i czułam się świetnieeeeeeeeeeee.
Buziaki dla Was:))))))))))))))0
samotnicaaa
13 marca 2014, 10:00Ja ,tez z kijkami chodze, a do rowerkamsie przymierzam bo poki co sie kurzy tylko