Jest już czwartek, więc tydzień ma się ku końcowi... Ja od poniedziałku chciałam wziąć się za prasowanie, sprzątanie i takie tam... A dopiero dziś mi się to udało.. Po prostu wziął mnie taaaaki LEŃ... i tydzień zleciał mi leniwie... W zeszły weekend miałam spięcie z moim partnerem z sylwestra..heh.. No i wreszcie mam spokój od jego smsów i wiecznych pytań "jak się masz?" A wszystko poszło o to że kiedy Pan Partner do mnie zadzwonił to mój telefon odebrał mój Niedoszły, z którym akurat siedziałam prz drinku... Później się zaczęły od Pana Partnera wiadomosci (sms i na gg) ze jak on dzwoni to ja mam odbierac, ze dlaczego nie odebralam swojego telefonu, ze dlaczego nie odpisuje... itd itp... Upierdliwy jak baba w ciąży ;)
Ogólnie wytłumaczyłam mu w końcu że troszeczke przesadza i ma wyluzować i podejść inaczej do naszej znajomości..Chyba w końcu dotarło..
No i niedawno zważyłam się tak dla sprawdzenia i jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam 76,00 kg na wyświetlaczu... Czyli troche mnie jakby ubyło co u mnie zimą nigdy się nie zdarzało... może wiosną nie będę miała tak dużo do zrzucania..Właściwie to powinnam troche poćwiczyć bo dietą nie osiągnę ładnego płaskiego brzuszka... Ale ile to ja bym musiała ćwiczyć żeby mój brzuch był taki jak chcę... Chyba wieki całe..eeehhhh