Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Oj, chwile braku motywacji.


Tydzień świąteczny (bo to moje pierwsze święta u mnie, musiałam dla rodziców i teściów przygotować mnóstwo pyszności, a potem było odwiedzanie wszystkich, no i moje urodziny...) sprawił, że nie tylko nie zanotowałam cotygodniowego spadku wagi, ale wręcz wzrost. To trochę mnie przybiło i sprawiło, że straciłam motywacje. Ale koniec z tym, dziś znów pójdę pobiegać, jutro zapisałam się na wizytę u fryzjera i będę chodzić w swoich najmniejszych spodniach, by samą siebie dopingować (nawet nie wiecie, z jaką radością włożyłam na pupę spodnie w rozmiarze M, zwłaszcza, że mają niesamowitą szmaragdową barwę :D. Ostatni raz taki rozmiar to chyba w podstawówce nosiłam). Tak. Jutrzejsze vitaliowe ważenie znów pewnie będzie smutnym doświadczeniem, ale muszę zrobić, co w mojej mocy. A wczoraj popłynęliśmy z P. na Hel tramwajem wodnym i cały dzieł łaziłam na świeżym powietrzu. Jadłam też przepyszne rybki - zapraszam każdego, kto trafi do Helu do sklepu rybnego To Tu. Najlepsze wędzone ryby i zupa rybna, jaką jadłam do tej pory. A na deser do Caffe Domek lub restauracji Kutter na piwo z wiśniami (taaak, myślę, że ono też sprawiło, że dzisiejsze ranne ważenie pokazało to, co pokazało ;)).

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.