Witam!
Dawno mnie nie było. Sytuacja wygląda niefajnie, bo waga znowu poszła w górę, ale choć powinno mnie to dobić, to staram się podchodzić do sytuacji optymistycznie.
Cały czas stosuję dietę niskotłuszczową, przez co psychicznie czuję się lepiej.
Skupiam się też przede wszystkim na tym, by moja samoocena nie sięgnęła dna. Co to dla mnie znaczy? To, że wciąż uczę się, jak nie dać się negatywnym opiniom innych. Wiem, że powinnam schudnąć dla własnego zdrowia. Dlatego sama świadomość tego faktu sprawia, że kiedy słyszę nawet od najbliższych przykre słowa, że jestem tak gruba i brzydka, że nigdy nie znajdę kogoś, kto zechciałby się ze mną związać, albo że jestem za słaba, żeby coś ze sobą zrobić... W takich sytuacjach staram się na przekór nieodpartej chęci wypłakiwania się nad sobą myśleć optymistycznie i powtarzamsobie, co jest we mnie dobrego. Powtarzam sobie, że niczym nie zawiniłam, że teraz wyglądam tak a nie inaczej; że nie jestem winna temu jaką mam osobowość. "Przytulam" to jaka jestem. Nie zamierzam zmieniać swojego charakteru, bo wtedy zniszczyłabym to kim jestem.
Którko mówiąc, wciąż uczę się akceptowania samej siebie bez względu na czynniki zewnętrzne. I nie mam sobie nic do zarzucenia. Jem zdrowo, piję dużo herbaty i wody, odrzuciłam niezdrowe przekąski. Nikt mi nie wmówi, że wyglądam jak wyglądam przez złą dietę.
Z chęcią chodziłabym na siłownię nawet codziennie, jednak brak funduszy na miesięczne opłaty sprawia, że nie mogę sobie na to pozwolić. Ale rekompensuję to sobie codzienną aktywnością fizyczną. Jeśli tylko mogę, wolę wyjść na miasto pieszo, zamiast marnować pieniądze na bilety autobusowe, kiedy odległość od celu wynosi mniej niż 5km. Zmeczy mnie to, ale przynajmniej zrzucam kalorie. A kiedy po wysiłku potrzebuję się napić, wolę kupić butelkę wody lub napoju izotonicznego niż puszkę coli. Z resztą od lat unikam napoi gazowanych.
Może jest jakiś powód dla którego znowu przybrałam na wadze, ale cóż, takie jest życie.
Jedyne, co na chwilę obecną mnie drażni (bo już nawet nie smuci) to fakt, że ludzie nie potrafią albo nie chcą zrozumieć tego, z czym się zmagam. Niemożność zrzucenia kilogramów jest równie niebezpieczna jak anoreksja. Ale żyjemy w czasach, kiedy media propagują chudość, a kpią z otyłości, przez co jedna grupa ludzi czuje się gorsza. To nie wpływa korzystnie na samoocenę danej osoby, która bądź co bądź ma swoje uczucia.
Mam tylko nadzieję, że w niedługim czasie uda mi się w końcu ruszyć z miejsca i będzie tylko lepiej. Świata może nie uratuję, ale mogę w końcu stać się trochę bardziej samolubna (po 28 latach życia w końcu mi się należy) i pomyśleć o sobie i swoim zdrowiu - zarówno tym fizycznym, ale i przede wszystkim psychicznym. <3
fitnessmania
19 marca 2017, 10:10Musze się pochwalić, udało mi się w końcu schudnąć parę kilo, ale nie odbyło sie bez wspomagania, jest coś naprawdę dobrego, poszukajcie sobie w google - jak pozbyć się tłuszczu sposób xxally
nina233
14 czerwca 2016, 13:32Łatwo nie jest i nie bedzie nie ty jedna masz taki problem, tu naprawde trzeba samozaparcia. Ja to mam tak że próbuje później przerywam i odzyskuje kg z nawiązką :( . Trzymam kciuki za Ciebie.
Aneta27lat
14 czerwca 2016, 13:23ja również nie mogę pozwolić sobie na siłkę itp z braku kasy...ale ważne że masz motywację i nie tylko siłownia sprawia że schudniemy...grunt to dobre nastawienie