Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania? Kończąc liceum musiałam udać się do pielęgniarki. Ona mnie zwazyła, zmierzyła, a potem dała mi kartę zdrowia, którą miałam wypełnić jeszcze ja i pani doktor. Na początku liceum było tak samo. Pani doktor spojrzała wtedy na moją wagę i powiedziała, ze powinnam schudnąć. Ja obiecałam poprawę i zadowolona wyszłam z gabinetu. Niestety nie mogłam schudnąć. Jeszcze kolezanka powiedziała mi prosto w twarz: Jesteś GRUBA. To zabolało. Straciłam całą pewność siebie. Odszukałam sobie mnóstwo kompleksów i po trzech latach nadal je mam. Ale wróćmy do rzeczywistości. Tym razem pani doktor wpisała mi nadwaga albo otyłość, nie pamiętam. Oj, bardzo mnie to ruszyło. Naprawdę mocno. Postanowiłam coś z tym zrobić, zaczęłam więcej pić i liczyć kalorie. Było trudno, ale teraz przyzwyczajam się i powoli dodaję treningi :D Dodatkowo zaczęłam leczyć się na tarczycę, więc widzę efekty swojej pracy, co mnie motywuje :D

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3063
Komentarzy: 20
Założony: 1 maja 2017
Ostatni wpis: 29 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Isipuni

kobieta, 26 lat, Łódź

175 cm, 75.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 stycznia 2018 , Skomentuj

Sesja... Trudny czas dla każdego studenta, zwłaszcza na pierwszym roku. Cieszysz się ze zdanego kolokwium, chcesz sobie zrobić wolny dzień, ale przypominasz sobie, że za 3 dni kolejny kolos. I tak w kółko. Trzymanie diety idzie mi... nooo cóż, wczoraj jadłam kebsa, ale generalnie jest całkiem spoko :D trzymam się założeń ;) trochę gorzej z ćwiczeniami. Czasem jak za długo siedzę to wstaję i robię kilka przysiadów, ale nic więcej, trzeba chyba przeczekać sesję, a potem wielki come back do treningów :D już nie mogę się doczekać. Ostatnio czytając swoje stare wpisy pomyślałam, że treningi dawały mi tyyyle szczęścia. Czas wrócić :D

Ta po prawej to ja aktualnie (no może kilka dni temu :D) będzie do czego porównać za kilka miesięcy ;) trzymajcie kciuki za moje zaliczenia w trakcie sesji ;)

25 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz tu byłam. W moim życiu też się trochę zmieniło. Zacznę od początku. W październiku rozpoczęłam studia. Kierunek: farmacja. Nie wiem czy wiecie, ale to wymagający kierunek. Wiem, każdy taki jest. Ale farmacja ilością materiału do ogarnięcia dorównuje jak nie przewyższa lekarski. Więc siedzę i się uczę. Czasu na treningi jakoś brakuje, a innych aktywnościach takich jak basen czy fitness nawet nie wspomnę. Byłam po 15 h poza domem, a gdzie mieć jeszcze czas na ogarnięcie na studia, siebie i trening. Wiem, że to w dużej mierze kwestia organizacji, ale cóż trudno. W połowie października pomyślałam, że jak nie trening to może chociaż dieta. Zero słodyczy, słonych przekąsek, fast foodów, napojów innych niż woda. Dodatkowo liczenie kcal. To wszystko po jakimś czasie mnie jednak przerosło. Czasem nie wzięłam śniadania (jestem zapominalska), na uczelni nie miałam czasu i cały dzień byłam bez jedzenia. Kiedy wracałam, oczywiście strasznie głodna, ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę było ważenie, zastanawianie się jak to wpisać. Miałam sobie zrobić dzień przerwy - wyszły 2 miesiące xd. Nadal brak treningów. Jednak zaczęłam jeść rozsądniej i w końcu waga zaczęła się ruszać (jest to też efekt brania błonnika, zaczęłam go stosować, ponieważ mój metabolizm pozostawiał wiele do życzenia, a sposoby zmiany diety nie pomagały). Jestem tym niezmiernie ucieszona, zobaczymy co będzie dalej. Jak na razie czeka mnie sesja i milion godzin nauki. Zobaczymy co przyniesie czas. W wolnej chwili mam zamiar rozplanować sobie jakieś lekkie ćwiczenia, żeby przygotować swoje ciało na poważniejsze treningi. Kiedy wreszcie nauczę się organizowania sobie czasu. :D 

Po zdjęciu widać jak wiele pracy jeszcze przede mną, zwłaszcza jeżeli chodzi o wyrobienie mięśni (i naukę robienia sobie zdjęć). Dobranoc ;)

22 września 2017 , Skomentuj

Dawno mnie tu nie było. Wyobraźcie sobie, że wasze życie zmienia się całkowicie. Zaczynacie ćwiczyć 5 razy w tygodniu. 3 razy trening siłowy, 2 razy fitness lub basen. Do tego codziennie około 8 - 10 km na rowerze, zaczynacie planować swoją dietę. W końcu chcemy dla swojego ciała jak najlepiej. W sobotę dłuższe spacery albo inna aktywność. W niedzielę można poleniuchować (wreszcie). Żyjecie tak sobie 2 tygodnie i czujecie, że chcecie tak żyć do końca swoich dni, że to jest wasz styl życia. Chodzicie cały czas mega uśmiechnięte i widzicie, że wcześniejsze treningi i to co teraz robicie daje super efekty, zaczynacie po raz pierwszy od kilku lat podobać się sobie, a dodatkowo kolega, który wam się podoba mówi, że chętnie by się z wami spotkał. I nagle telefon od dobrej kumpeli: "Słuchaj mojej znajomej znajomi szukają kelnerek do ośrodka nad morze, jedziesz ze mną?". Pierwsza myśl: rodzice nie pozwolą,a zresztą same nie chcecie. W końcu jest wam tak dobrze. Ale mama kumpeli i wasza się znają.Wasza mama jest podekscytowana i dzwoni do was o 1 w nocy, żeby przekonać was, że to świetny pomysł. Dajecie się namówić, choć coś w waszym środku krzyczy nieeee! Przez 2,5 miesiąca pracowałam jako kelnerka. Zawsze brakowało wody dla pracowników, a zanim dostałam wypłatę wydałam pieniądze,które miałam przy sobie na wodę i alkohol. Bez niego czasem nie dało się wytrzymać. Koleżanka, która uwielbia marudzić, zaczynała sprawiać, że wolałam wyjść z kolegą z pracy, alkoholikiem, niż z nią siedzieć. Nie możecie liczyć kalorii, bo nie wiecie jak to wszystko jest ugotowane, a zresztą nie macie wagi przy sobie. Po 2 miesiącach liczenia kalorii,zjedzenie czegoś bez zważenia jest dziwne. Całkowity brak kontroli. Ruchu bardzo dużo, czasem całe dnie na nogach, praca codziennie, przez 2,5 miesiąca brak chociaż pół dnia wolnego. Posiłki (wreszcie) o regularnych porach. Spodnie robią się luźne! Jest! Tak! Jestem z siebie dumna. Wracam do domu. Zaraz, co się stało? Centymetr pokazuje 2 cm w udach więcej, a waga o 4-5 kg więcej.... Ale jak to możliwe??? Jak?! Załamka. Ale chwila mam okres, zawsze wtedy ważę więcej. Po okresie: 3 kg więcej. Nie tak źle, choć byłam pewna, że schudłam. Nawet wszyscy w pracy mi to mówili. Poszłam dwa razy na fitness, ale nie czułam tego wspaniałego przypływu energii. Dwa tygodnie przerwy. Mama mówi, że karnet mi się kończy. Poszłam na fitness. Było super. Wielki kop energii. Wracam do domu zmęczona, ale prze szczęśliwa. Musiałam iść 4 razy w tym tygodniu. Jeden z lepszych tygodni w życiu. Dziś się ważę. Kurde! (Choć w głowie miałam inne słowo na k ;) ) Przytyłam. Znowu. NIEMOŻLIWE. Na fitnessie dawałam z siebie wszystko, nawet jak już nie mogłam. Mówiłam sobie wtedy, robię to dla siebie, nie dla jakiegoś faceta, rodziców, społeczeństwa. DLA SIEBIE. Stwierdziłam, że mam okres i straszne zakwasy. Zważę się w poniedziałek albo wtorek. Wtedy zobaczę. Dodatkowo uwielbiam chodzić w zwykłych jeansach, T-shirtach i bluzach. Wiecie zakrywam to co mam w nadmiarze :D Ale też i zakrywam swoje atuty (bo chyba jakieś mam). Ostatnio, jadąc z mamą na fitness, usłyszałam, że mam za mało ciuchów i powinnam sobie więcej dokupić. Zwłaszcza tych, w których będę wyglądać bardziej kobieco. Dlaczego? Bo jestem "panną na wydaniu" XD Dziś jechałam po regał na książki. Miałam ubrać się jak "człowiek". Ubrałam się dziewczęco, zrobiłam lekki makijaż (którego ostatnio nie chciało  mi się robić). I wiecie co? Czułam się super :D

Przepraszam, że tak długo, ale i tak się ograniczałam :D Przesyłam moc pozytywnej energii. Dziewczyny (i chłopaki) damy radę :D ważne, żeby pokochać siebie, nawet z dodatkowymi kilogramami. Jesteśmy piękne takie jakie jesteśmy ;)

30 maja 2017 , Komentarze (1)

Dawno mnie nie było, a trochę się wydarzyło :D W czwartek mama wysłała mnie do lekarza po receptę dla babci i do apteki. Była piękna pogoda, więc wybrałam się rowerem. Świetny pomysł. Najlepszy z mozliwych. Wybrać się w południe na długą wycieczkę rowerem, pierwszy raz w sezonie rowerowym. Nie było az tak źle, ale na początku myślałam, ze padnę :D strasznie się zwymyślałam za ten "świetny" pomysł, ale potem jechało mi się tak świetnie i czułam się dumna, ze mi się udało dojechać i wgl :D W nocy dostałam okresu. Świetnie. Pierwsze dwa dni spędzam w łózku (trzeci najchętniej tez bym spędziła), a weekend zapowiadał się intensywnie. Byłam zła, ale miałam rozmowę kwalifikacyjną do wakacyjnej pracy. Odnalazłam sposób na okres, ćpanie tabletek co około 3 godziny. Prawda jest taka, ze wybieram się do lekarza od pół roku, ale nie mogę się jakoś wybrać. Rozmowa. Weszliśmy całą grupą, zrobiliśmy jakiś test matematyczny, a potem okazało się, ze nie przyjmują sezonowo. No szlag mnie trafił. Dzwonili do mnie dwa razy, z czego raz w piątek na 2 h przed rozmową i pytali czy będę. Potem jechałam na zakupy, był mega korek, a ja mega zdenerwowana. Auto mi zgasło, nie mogłam go odpalić. Wkurzona byłam nieziemsko. Z racji okresu musiałam odmówić pójścia na imprezę w sobotę, bo miała się odbyć na działce, w lesie. Ale miałam całą sobotę na spotkanie z kolezankami z gimnazjum, miałyśmy iść na rowery, ale za duzo było do opowiedzenia :D dowiedziałam się tez, ze impreza została przeniesiona na inny dzień, jeszcze nie wiadomo na jaki, ale będę wtedy pewnie mogła :D tam jest o tyle fajnie, ze siedzimy, gadamy, ktoś coś pije, jest ognisko, jakieś jedzonko. Takie luźne spotkanie i mozna kogoś poznać, spędzić wieczór w fajnym, miłym towarzystwie ;) W niedzielę wszyscy zjechali się do babci na dzień matki. Przyznaję bez bicia, ze nawet nie wiem ile słodyczy zjadłam :D wszystko przez babcię :D ale dziś wreszcie czułam się na siłach, zeby wrócić do treningu. Cały dzień lezałam na słońcu i próbowałam się opalić. Nalezę do tych osób, którym przychodzi to z ogromnym trudem, dlatego zamówiłam przyspieszacz do opalania z katalogu z Avonu. Chcę być pierwszy raz w życiu opalona. Leząc na słońcu czytałam ksiązkę, która strasznie mnie wciągnęła :D A później pomyślałam, ze odprowadzę mamę do pracy. I znowu byłam na rowerze. Wcześniej kochałam rower, ale teraz to jest coś więcej :D Naprawdę i szczerze kocham jeździć rowerem. Jak tylko wróciłam, zrobiłam trening. Nowy trening. Było wspa-nia-le. Naprawdę nie sądziłam, ze bez treningu będzie mi tak źle. A po treningu tak dobrze, świetnie. Takie przyjemne zmęczenie. Trochę się rozpisałam i powinnam juz kończyć, choć mogłabym pisać i pisać o treningu :D

25 maja 2017 , Komentarze (2)

Dziś cały dzień chodziło za mną coś słodkiego. Brat miał urodziny i dostał Ptasie Mleczko. Ale miałam ochotę na coś innego (co nie znaczy, ze nie zjadłam Ptasiego Mleczka :D). Byłam w sklepie i kupiłam sobie Fantasie :D byłam przeszczęśliwa :D zwłaszcza, ze jest to 150 kcal, czyli mogłam sobie na to pozwolić :D dodałam obciążenie do przysiadów bułgarskich i zastanawiałam się czy przypadkiem nie umieram właśnie XD dziś był ostatni dzień starego treningu. Nowy nie różni się duzo od poprzedniego :D po jednym ćwiczeniu więcej na dolne partie ciała, trochę więcej powtórzeń przy niektórych ćwiczeniach i od piątku lecimy :D Cieszy mnie większa liczba serii przy martwym ciągu, bo uwielbiam to ćwiczenie :D Nie wiem czy inni tez tak mają, ale ja mam dziś to dziwne uczucie: czuję, ze tyję, jak ja to mówię, czuję, ze mi się tłuszcz odkłada :D zobaczymy jutro ;) przez te słodkie grzeszki, nie wyrobiłam się z makro na dziś :( ale byłam super szczęśliwa, więc w sumie na plus :D

23 maja 2017 , Komentarze (4)

Rano weszłam na wagę i w ciuchach wazyłam mniej niz kiedykolwiek :DDDDD po zwazeniu ciuchów, okazało się, ze zjechałam do 73.9 :D nikogo nie było w domu, więc z tej radości biegałam, krzyczałam, ogólnie szał :D najlepszy początek dnia :D poprosiłam nawet siostrę, zeby kupiła mi prazynki bekonowe, które chodziły za mną od tygodnia. Ale wiadomo, nie zjem wszystkiego, więc podzieliłam to na mniejsze porcje. Było mi tak dobrze :D mały grzeszek, ale potrzebny. O wiele lepiej się czuję ;) generalnie za niedługo, za jakieś pół godziny zrobię sobie na kolację mój ukochany koktajl z bananem :D mleko i banan, mega sycące, trochę kaloryczne, ale bez przesady :D naturalnie słodkie, nie ma słów, które opiszą moją miłość do tego koktajlu :D czuję się trochę obolała po wczorajszym treningu, co napędza mnie do działania. Wakacje zdecydowanie mi słuzą. Mam nadzieję od piątku iść do pracy, do której będę dojezdzać rowerem 10 km w jedną stronę. Będę musiała trochę podwyzszyć ilość zjadanych kcal, ale nie sprawdzałam jeszcze o ile. Cieszy mnie, ze będę mogła zarobić i poćwiczyć. Uda, łydki, pośladki tez, a przynajmniej ja zawsze czuję tyłek :D generalnie dzięki ćwiczeniom i diecie... Dieta źle mi się kojarzy. Jem normalnie, nie podjadam, mam swój limit kcal, którego się trzymam, ale to jest coś, czego zamierzam się trzymać do końca zycia, podobny schemat :D i czuję się świetnie :D nigdy nie czułam się lepiej :D nie wierzyłam, ze mozna czuć się szczęśliwym, kiedy się ćwiczy i w miarę się ogarnia. Myślałam, ze byłam szczęśliwa w swoim starym zyciu. Po prostu musiałam omijać lustra :D ale wtedy nie wiedziałam co to szczęście :D 

P.S. Dziś ustalam nowy plan treningowy. Cieszę się jak wariatka :D

22 maja 2017 , Komentarze (2)

Wreszcie przyszedł ten moment. Minęły 3 tyg odkąd zaczęłam ćwiczyć :D Wszyscy mówią, ze najgorsze za mną, ale najgorsze przede mną: okres. Ale jestem dobrej myśli :D Jestem juz po maturze, więc mogę się skupić na sobie ;) Nie mogę się zebrać, zeby iść na basen, teraz pewnie pójdę po okresie. Generalnie to miałam wczoraj zrobić trening, ale nie czułam się na siłach. Chciałam popisać z chłopakiem (właściwie powinnam napisać kolegą, nie jesteśmy parą), ale cały dzień go nie było. A szkoda, bo to z nim ustalałam mój obecny plan treningowy i mieliśmy teraz ustalić nowy. Jak go znam, to pewnie zapomniał :D jestem ciekawa co teraz wymyśli, chciałabym więcej ćwiczeń na dolne partia ciała, figura gruszki :D Koniec końców nie zrobiłam wczoraj treningu, przesunęłam go na dziś i... Bardzo dobrze zrobiłam :D Dziś mój trening był świetny :D Czuję, ze ćwiczyłam, jestem taka lekko obolała. Wreszcie jestem wyspana, maturalny stres juz zazegnany, więc czuję się wyśmienicie. Zaraz po treningu wzięłam gorący prysznic, umyłam włosy, nałozyłam odzywkę, zjadłam pyszny posiłek i czułam się po prostu szczęśliwa. A to właśnie o to chodzi, o bycie szczęśliwą. Trochę zmęczona, ale szczęśliwa :D Ale postanowiłam napisać dlatego, ze znów zaczęłam chudnąć. Przez stres na początku matur jadłam bardzo mało, zaczęłam chudnąć, ale później w połączeniu z ćwiczeniami przestałam. Pisałam o tym wcześniej. Okazało się, ze za mało jem. Zaczęłam jeść około 1300-1400 kcal, a nawet 1500. Tyle powinnam jeść. Początkowo, jak nie trudno zgadnąć, przytyłam, nie duzo, około 1 kg, ale wiecie dla mnie to był dramat, patrzyłam sobie w oczy i mówiłam, nie będę jadła, będę jeść mniej, zejdę do 1000 kcal. Ale wiedziałam, ze jest to niezdrowe i wyszło na to, ze jadłam normalnie. I dziś zaczęłam wracać do wagi podanej na Vitalii :D Dziś waga pokazała 74.5 :D Jestem bardzo zadowolona i szczerze mówiąc dumna z siebie. Czuję, ze jestem teraz na najlepszej drodze do nowej lepszej sylwetki. Jutro będę się prawdopodobnie mierzyć. Ale jeszcze zobaczę, jak rano będę się czuła. Jak będzie dobrze to porównam swoje wyniki :D Liczę na poprawę ;)

11 maja 2017 , Komentarze (3)

Miałam wczoraj iść ćwiczyć, a ze akurat miałam dzień lenia to utknęłam na YouTube XD Ale oglądałam filmiki o odchudzaniu, odpowiednim robieniu ćwiczeń itp., więc nie tak źle :D Oglądałam właśnie filmik o 10 największych błędach odchudzania, przez które nasza waga stoi w miejscu i wtedy mnie olśniło, o dziwo za mało jadłam. Były dni kiedy jadłam po 300-400 kcal. W ten sposób reagowałam na stres przed maturą. Dodatkowo jeszcze ten kortyzol (hormon stresu, wydzielany właśnie kiedy się stresujemy, powoduje min. odkładanie się tkanki tłuszczowej). Nawet jak ostatnio zaczęłam jeść więcej to i tak 1200-1400 kcal to był dla mnie maks., ale nie widzę sensu w jedzeniu jeśli nie jestem głodna, zwłaszcza, ze ostatnio mam bardzo nieregularny dzień. Raz wstaję o 6, a następnego dnia o 14, czekam na okres po maturze, zeby móc w jakikolwiek sposób zaplanować dzień :D Jest mi trochę źle z powodu wczorajszych ćwiczeń. Miałam do zrobienia 3 x 10 przysiadów bułgarskich. I przy 3 serii nie dałam rady i ostatnie 5 powtórzeń podpierałam się rękami. Było mi potem tak źle, no bo trzeba pokonywać swoje słabości i wgl. Zaczęłam przygotowywać sprzęt do następnego ćwiczenia, kiedy stwierdziłam, ze nie mogę tego tak zostawić i zrobiłam jeszcze 5 powtórzeń. Trochę uspokoiłam swoje sumienie, ale później gadając z kolegą, z którym układałam plan, okazało się, ze powinnam to robić z obciązeniem :O nie dałabym rady, ale było mi tak źle. Poczułam się taka słaba. Ale potem zrobiłam trochę zadań z ewolucjonizmu i trochę mi lepiej :D Jutro matura z biologii, trzymajcie kciuki :D 

6 maja 2017 , Komentarze (5)

Dałam się wczoraj ponieść emocjom i zjadłam pizzę. No cóz moja dzisiejsza waga od razu powiedziała mi, ze jej to nie pasuje i mam od razu przestać :D Dziś na szczęście jest piękna pogoda, więc moze pomiędzy kolejnymi zadaniami zdązę pójść na rower albo chociaz na spacer. Mam dziś grilla :D Czekałam na niego tak długo, ale po tym wczorajszym obzarstwie będę musiała uwazać. Mam dziś mnóstwo pozytywnej energii do działania :D Oprócz tego mam jeszcze zakwasy :D ledwo siadam, ale uwielbiam to uczucie :D

2 maja 2017 , Komentarze (1)

Dzień zaczęłam wyjątkowo wcześnie jak na mnie, kiedy mam wolne. Poszłam spać po 5, do wstania zmusiłam się około 11 (a właściwie to mama poprosiła mnie o pójście do sklepu). Oczywiście zrobiłam to co zwykle. Poszłam po wagę, zdjęłam pizamę i sprawdzam, jak bardzo ze mną źle. Mniej o 0,2 kg. I tu nadchodzi mój dylemat, z jednej strony cieszę się, ze schudłam, ale z drugiej... Jakoś dziwnie. Nie wiem jak to opisać, zjadłam wczoraj mało, nie ruszałam się za duzo, ale to przez maturkę. Moze za krótko spałam, podobno to tez ma wpływ na wagę. Niby wiem, ze waga moze się wachać o 2 kg, ale stałam się bardziej wymagająca. Jeszcze miesiąc temu cieszło mnie kazde 0,1 kg mniej, a teraz? Sama nie wiem. Jestem bardziej świadoma tego co robię i wiem, ze robię źle. Nie jadam 5 porcji, nie odzywiam się zdrowo, zmieniłam swoje nawyki, panuję nad sobą, ale boję się. Boję się, ze wrócę stara, gruba ja. Nie, ze jestem teraz szczupła, chcę zrzucić jeszcze 10 kg, ale efekty przyszły za łatwo. Co prawda zaczęłam się leczyć na tarczycę i to moze być przyczyną tego wszystkiego. Nie czas na zmartwienia :D Dziś na obiad... Pizza! Jej, domowa pizza. Trzeba więc dodać nowy przepis. Przyzwyczaiłam się do liczenia kalorii, ale dodawanie wszystkich składników, zapisywanie całych dań zawsze mnie męczyło. Uff, juz po obiedzie, nie powiem, ze jestem super najedzona, ale jestem syta. Wreszcie nauczyłam się nie rzucać na jedzenie. Mozna by rzec, ze kolejna wygrana. Teraz tylko kilka godzin nauki i moze wieczorny relaks w postaci miłej rozmowy. Moze. Jeszcze trening po drodze. Dziś będzie trudno. Plan, który ułozył mi kolega, a w nim znienawidzone ćwiczenia na drązku. Ale trening to świetny relaks, czas na ułozenie myśli. Jedna kawa juz dziś była, niedługo czas na kolejną, za jakąś godzinkę, moze dwie. A pomiędzy tym wszystkim nauka, nauka, nauka. Matura nie wybiera. Ale przyznaję, mogłam zacząć uczyć się wcześniej. Trudno, muszę dać radę, nawet jeśli przychodzę na test po niecałej godzinie snu, daję radę. Jestem przeciez kobietą, a kobiety muszą być silne :D Poprawka: nie muszą, SĄ. Pora wrócić do rzeczywistości i polskiego ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.