Może od tego, iż jest mi wstyd poraz kolejny sobie obiecywałam, że tym razem będzie inaczej, a skończyło się jak zawsze. Jest w moim życiu kilka czynników, które nijak mi nie sprzyjają, ale też nie mam zamiaru na to zrzucać całej winny, bo jakby nie było sama też jestem sobie winna.
Co skłoniło mnie, żeby wrócić?
Spróbuje wam to opisać. Mam czasami takie stany, zwłaszcza gdy trzeba gdzieś wyjść, że mimo tego, iż nie mogę powiedzieć w mojej szafie znajdują się fajne ciuchy to zakładam je i moje wyobrażenie o tym jak pięknie będę wyklądać pryska jak bańka mydlana. I jest to chwila, w której po prostu nie potrafie opanować emocji i nienawiśći do siebie, bo jestem świadoma, że sama doprowadziłam się do tego punktu.
To mnie właśnie skłoniłoby wrócić, ponieważ aby przetrwać naprawdę potrzebóje wsparcia, motywacji, ciągłego napędzania by walczyć o więcej i nie poddawać się z byle błachego powodu.
Tak, więc jestem...
Przestaje siebie samą przed sobą tłumaczyć i usprawiedliwiać, a otwieram oczy - wyznaczam realne cele i małymi kroczkami będę zmieniać swoje nawyki na lepsze.
W moim wypadku nie chodzi mi teraz o schudnięcie do lata i powrót do stanu wyjściowego w nie odległej przyszłości. Dlatego mam zamiar powoli nauczyć się po prostu zdrowo i aktywnie żyć. Oczywiście z nutą racjonalizmu, iż wszystko jest dla ludzi, ale z odpowiednim umiarem.
Koniec użalania się - czas zacząć walczyć!
Nic nie zrobi się samo.
Wiara i motywacja mogą zdziałać cuda;)
_______________________________________________
________________________________________________________
POZOSTAŁO MI POWIEDZIEĆ...
NO TO START!
panczina
15 marca 2013, 19:21No to START ! :) po pierwsze, to dziękuję za słowa wsparcia, to bardzo ważne dla mnie :* co do tego fragmentu Twojego wpisu dotyczącego ciuchów, to tak jakbym czytała swoje słowa...mam tak samo jak Ty! trochę interesuję się modą, przeglądam różne blogi, mam sporo rzeczy, ale na mnie i tak wszystko źle leży przez moją wagę, zakupy to już w ogóle koszmar od pewnego czasu. Widzę coś na wieszaku, jest taaaakie super, zakładam i buuuum, wyglądam jak salceson:/ to wszystko wskazuje na to, że trzeba zrobić coś ze sobą, jak sama napisałaś, musimy zapanować nad czymś tak plastycznym jak nasze ciało. Inny się udało to nam też się uda i któregoś pięknego dnia będziemy mierzyły ciuchy, które będą leżały idealnie:) wszystkiego dobrego i mocno trzymam kciuki :*
Martusiia1929
15 marca 2013, 18:56Nie ma się nad czym zastanawiać! Tyłek w troki i do roboty!:D Powodzenia.;)
alesza
15 marca 2013, 13:12Chyba najlepsze w tym wszystkim jest to, że to nie są wyrzeczenia, tylko nagradzanie organizmu za to, że nam służy :) A on wtedy odwdzięcza się jeszcze bardziej. Uwielbiam zdrowe jedzenie i to, że na diecie w ogóle nie ma miejsca na głód. Można zjeść tak dużo cudownych warzyw! Nauka zdrowego odżywiania to jedna z najfajniejszych rzeczy, jaką osiągnęłam, to procentuje na całe życie :) Fit for life. Dokładnie tak. Powodzenia!
Oktaniewa
15 marca 2013, 12:49oj tak, zycze powodzenia, trzeba sie zabrac za siebie. Inni moga, to my tez damy rade, pozdrawiam
Camille1987
14 marca 2013, 23:26Ja trzymam kciuki za Ciebie :) mądrze podchodzisz do tematu odchudzania więc musi się udać :D
ruda.maruda
14 marca 2013, 22:21jakiś magiczny sposób na eliminację masła, czy po prostu zmuszenie się do niejedzenia? też ciągle wracam, tylko, że ja naprawdę szybko i często się poddaję, o czym świadczy od 2 lat ta sama waga. No ale dasz radę, idzie wiosna, zawsze to łatwiej coś zaczynać jak robi się ładnie :) a ja od teraz trzymam kciuki, żeby te 6 kg uciekło jak najszybciej i już nie wracało! (razem z moimi 6 kg :-)) Trzymaj się cieplutko!