Wczoraj cały dzień stałan nad żelazkiem. Robiłam mój słynny porządek w szafie :) A jak juz zaczełam prasować dawno nie noszone ciuchy, to stwierdziłam że poprasuje też to co wisi w piwnicy w pralni. I co? 8 godzin prasowania składania i układania zaowocował mega bólem pleców. Normalnie siedzieć wczoraj nawet nie mogłam. Dziś jest lepiej. Dzisiaj mnie czeka sprzątanie domu. Bo po wczorajszym, to jakieś nitki i inne cuda są na podłodze. Już wczoraj sił nie miałam. Ale ogólnie gitara :)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Madzia22m
11 sierpnia 2010, 22:58niezła zaprawa hehe tylko biedny ten nasz pociążowy kręgosłup :( jeszcze nie raz da się we znaki:/
iwcia86
11 sierpnia 2010, 14:30niezły z Ciebie pracuś ;)) i trochę kalorii też napewno zleciało ;)
Bobolina
11 sierpnia 2010, 10:008 h? dobra jestes!! tez wczoraj wyprasowalam "caly dom", ale chyba szybciej mi to poszlo:P po sprzatanku zrob sobie jakas relaksujaca kapiel albo odpocznij dluzej w lozeczku, nalezy CI sie ;))
evaniu
11 sierpnia 2010, 09:03teraz do mnie,ja mam lekkie zaleglosci hehe - zartuje ! ja lubie prasowac,relaksuje sie przy tym :-)no ale 8 godz !!! nigdy tyle czasu nie spedzilam prasujac !!!podziwiam :-)
ciasteczkowypotworek.wroclaw
11 sierpnia 2010, 08:54ja nienawidzę prasować- prasuję zazwyczaj pojedyncze sztuki, które akurat muszę ubrać;/ Przynajmniej sporo kalorii spaliłaś
Haydi
11 sierpnia 2010, 08:23Ale chociaz duzo kalorii spaliłaś, tak na otarcie łez;*