Ile to razy czytam/słyszę stwierdzenie postawione w tytule wątku?
Mnóstwo tematów, słów i płaczu, dotyczącego nienawiści do własnego ciała, do boczków, ud, nóg, brzucha, rąk... Można by wymieniać w nieskończoność. Dlaczego ludzie nienawidzą siebie?
Tak, nienawiść do własnego ciała, to nienawiść do samego siebie. Nie jesteśmy odłączeni od mózgu, duszy. Ciało jest nieodłącznym elementem nas samych. A jeśli nienawidzimy ciała - nienawidzimy siebie. W głębi duszy nie akceptujemy siebie, takimi, jakimi jesteśmy...
Nie będę ukrywać - samej zajęło mi to dużo czasu zanim to zrozumiałam. Trenerka Jillian Michaels - mówiła o tym w swoich programach treningowych. A mnie to umykało. Nastawiona na wyniki - ćwiczyłam, pociłam, męczyłam... Waga, dieta, ćwiczenia... Zgubiłam w tym wszystkim siebie.
Z czasem zaczęłam wsłuchiwać się w jej słowa. Miały sens. Trzeba ćwiczyć, ale dla SAMEJ SIEBIE, dla LEPSZEGO SAMOPOCZUCIA. Ćwiczenia to dbanie o siebie. Dbanie o duszę. Ale to nie jest cel sam w sobie. Jeszcze jeszcze jest miłość - do ludzi, pracowników, znajomych, nieznajomych, złych i dobrych. Jak sama jesteś dla siebie dobra, to samo wszystko się prostuje. Ćwiczenia to ma być odpoczynek, zatrzymanie się, przemyślenie życia, spraw doczesnych.
Ludzie o tym zapominają. Ćwiczenia, dieta...to nie cel sam w sobie. Nikt nie jest idealny i nie będzie. Musimy być idealni dla samych siebie!
Odpowiedz sobie na pytanie - ile razy stałaś/eś przed lustrem i twierdziłaś/eś "Nie akceptuję" dotykając kolejnych partii ciała? Marząc o sylwetce miss? Zdaje się, że mnóstwo...
Ja też tak robiłam. Ale nie robię teraz. Nie będę kłamać - najadałam się słodyczami przez ostatnie dnie, i miałam wzdęty brzuch. Mogłam szlochać na podłodze, krzyczeć, że dietę szlag trafił, że rzucam to w cholerę i jeszcze kilka innych niewybrednych słów w stronę swojego ciała. Mogłabym biegać z nożyczkami, "odcinać" (oczywiście w powietrzu) tłuszcz i wyżywać się na innych. A co zrobiłam? Siadłam i stwierdziłam "Po co mi to? Po co tak się obżeram?". I jak nigdy nic - wczoraj wróciłam do ćwiczeń. I zjadłam normalnie, tak, że wieczorem brzuch był OK.
Serio. Kochajcie siebie. Bo nic z tego nie będzie, jeśli nie będziecie siebie kochać!
YoungAnna
2 września 2015, 17:56Tak jest! Oj, mnie też to zajęło bardzo dużo czasu i pracy nad sobą... Najważniejsze to nie tracić poczucia humoru :)) Jest taka fajna książka, "Chcę być kochana tak, jak chcę" Kasi Miller, i konsensus jest właśnie taki z grubsza - że nikt Cię nie pokocha tak jak chcesz być kochana, oprócz Ciebie samej :) Pozdrawiam!
Martynka2608
2 września 2015, 13:48Świetny wpis. Daje kopa :-)
chudaja.vitalia
28 sierpnia 2015, 20:55motywujący wpis :)
angelisia69
28 sierpnia 2015, 13:38swietnie napisane,wpierw trzeba zaakceptowac siebie zeby i inni nas zaakceptowali.A ty zrobilas blad,ale sie podnioslas i zyjesz dalej bez wyrzutow.Tak trzymac