Dzień dobry!
Dzisiaj bez zdjęć, tak uprzedzam, żeby nie było zawiedzonych ;)
Powiedziałam Wam o diecie Karni, ale nie mówiłam jeszcze co generalnie słychać u mnie.
Dieta Karni wyszła wtedy dość spontanicznie z powodu totalnego braku czasu, zawalenia pracą po same uszy. Ostatni tydzień natomiast jestem w rozjazdach, ale wciąż zawalona różnymi sprawami i chociaż jadłam bardzo tłusto to nawet nie było to low carb.
Dość mi to zaszkodziło fizycznie a najgorzej wpłynęło na nastrój. Ktoś się zapytał co robię i jak dokładnie stosuję tą dietę, że wyglądam jak wyglądam. Nie wiem czy jest sens opisywać całej mojej drogi low carb, keto i karni, choć taki styl towarzyszy mi praktycznie od tych 4 lat, bo to nie na takim żywieniu schudłam.
Schudłam z powodu stresu fizycznego. Wtedy to była walka, żeby nie zniknąć w oczach i walczyłam każdego dnia o każde 100 kcal więcej. Ale był to również jeden z najlepszych okresów mojego zdrowia mentalnego.
Jem w taki sposób przede wszystkim dla samopoczucia. Przyznaję pierwszy raz Wam, że mam bardzo ciężkie epizody depresyjne. Jest to dla mnie rodzaj wsparcia, który na mnie działa bardzo skutecznie. Pomaga nie zagrzebywać się coraz bardziej w głębokim dole jak w ruchomych piaskach. Karni działa na mnie jak rodzaj uspokajającej medytacji. Wiem jak dziwnie to brzmi, ale jedząc w ten sposób jestem cały dzień "normalna" - spokojna i zarazem energiczna, wychillowana, pewna siebie i co najważniejsze - mimo doła c h c e m i s i ę. Nie muszę na siłę skupiać się, aby było dobrze.
Natomiast jeśli chodzi o życie osobiste.
W piątek mam rozmowę rekrutacyjną na stanowisko asystenta wspierającego w dziale podatkowym w korpo z adnotacją, że jestem jeszcze sprawdzana na inne stanowisko w dziale dokument management. Jestem pozytywnie nastawiona i nadzieje nastrajają mnie optymistycznie, ale zobaczymy. Jak się nie uda trudno, będę dalej szukać czegoś fajnego. Tutaj warunki są bardzo dobre, dlatego byłoby miło tam pracować.
Z dietetycznie-fitnessowych celów
Udało mi się przytyć już z pół kilo może kilo w październiku :)
Bardzo chce przytyć do 65 kilogramów i daję sobie na to kilka miesięcy. Ciekawe czy mi palma nie odbije, gdy będę zbliżać się do magicznej bariery 60 kilo i czy nie będzie mi się chciało zawracać z wagą 😅😅😅
Ale taki mam cel: ważyć znowu 65 kilo.
Na razie jem ze 2500 kcal w normalne dni, czasami jak się gorzej czuję to ze 2000-2200 będzie , a w dni gdy siedzę na siłowni wpada 2700-3300 kcal. To znaczy - generalnie nie liczę 😅 albo inaczej - liczę czasami 😄 Czasami z ciekawości, gdy wydaje mi się, że jem za mało - a jak widać to raczej nie prawda, kalorii wychodzi mi naprawdę sporo. Ostatni tydzień liczyłam całkiem dokładnie i wyszło mi aż 2800 kcal średnio ! Aż się włos na głowie jeży. 😵🤕😩 Żeby w tłuszcz za bardzo nie obrosnąć, a jednak coś niech tam rośnie 😉 No ale wcinam tyle ile mi się chce po prostu. A wszyscy, że mało jem ! No szlag mnie trafia nieraz.
W dodatku tata jeszcze neguje moja dietę i uważa, że tak dużo nie jem ile twierdzę, bo on będąc kilka lat na żywieniu optymalnym dr. Jana Kwaśniewskiego nie był w stanie przejść tyle co ja, w co jednak trochę wątpię, bo to typ podjadacza no i pracownik fizyczny ciężkiego sortu. Generalnie wszyscy wszystko ostatnio negują i krytykują moją dietę i wagę, w tym ludzie z pracy, co mnie wprawia w pewien dyskomfort, gdyż jest to jeden z tematów numer 1. To że nikt mi nie wierzy, że tyle jem, bo przecież ja nic nie jem, bo nikt nic nie widzi 😵🤕😅
Chociaż mama ostatnio całkiem dobrze się wypowiadała o tym, że jem tyle mięsa i że jej zdaniem to dobrze. Chociaż z drugiej strony ciągle powtarza, że uważa, że zepsułam sobie układ pokarmowy i teraz będę tak wyglądać jak wyglądam, bo na pewno składniki pokarmowe nie wchłaniają się odpowiednio i już nie przytyję 😅 No to zobaczymy !
Oprócz wybicia wagi 65 kilogramów mam kilka innych celów.
Między innymi zmienić pracę.
Zrobić szpagat.
Zapisać się na prawko i je zdać.
I to właściwie wszystko. Za dużo celów to brak skupienia i skuteczności, więc na razie tylko tyle.
W końcu dzisiaj moja kumpela z pracy wybrała się ze mną na siłownię ! Wydaje mi się, że temat wałkowałyśmy z dobre pół roku i w końcu się przekonała. I co więcej, bardzo jej się podobało! Wcale się nie dziwię, w końcu miała takiego dobrego trenera i przewodnika 🤪🤭 Pokazałam jej m.in. jak robić hip thrusty i co było dla mnie bardzo miłe, uznała, że ja powinnam mieć już brazylijskie pośladki ponieważ tyle dźwigam, gdzie ona nie mogła choć zady ma większe. No ale jak widać to co małe, nie znaczy, że słabe. A to co duże, nie znaczy, że silne 😜
Tyle ode mnie ☺️
Do następnego razu! 😚😚
aska1277
3 listopada 2022, 18:54Apropo Twojego tytułu, ja przytyłam 10 kg w 10 lat bycia z M ;) I On się śmieje, że mam z nim dobrze heheheh
iamcookie3
14 listopada 2022, 22:2410 kilo na 10 lecie. strach pomyśleć co będzie na 20 lecie :P
aska1277
15 listopada 2022, 04:58Na szczęście teraz chudnę, czyli na 11 rok bycia razem,liczę na spadek taki hmmm nie całkiem mały hihi
aknaanna
3 listopada 2022, 14:52mam pytanie :) masz 170 cm wzrostu, dlaczego chcesz wazyc 65 kg? :) chodzisz na silownie, chcesz rozbudowac miesnie? :)
iamcookie3
3 listopada 2022, 21:45Pamiętam, że czułam się świetnie ważąc 62 kilo. Chciałabym do tego wrócić, a myślę, że w 65 kilo też będzie bardzo dobrze :) Pomyśleć, że ważąc 68 kilo było strasznie 🤕😵😩 No ale wtedy był tylko i wyłącznie tłuszcz, nic więcej
barbra1976
2 listopada 2022, 22:18Jakie wkurzające jest wpierdzielanie się ludzi do wyglądu, do jedzenia, do wszystkiego. Powodzenia w masowaniu 😁
iamcookie3
14 listopada 2022, 22:32Dziękuję. Idzie dobrze :D