Sobota za nami. Rano przywitały mnie 2 sztuki szarańczy w moim łóżku :) po 7 byłam na nogach- kawa z cykorii, pies wypuszczony i śniadanie zjedzone.
Polatałam na odkurzaczu, mopie , zmieniłam pościele i ogarnęłam chałupę.
W poniedziałek wracam do pracy na 2 dni a w środę na chwilę i po pracy prosto do Wawy.
Wymoczyłam stopki , przejechałam frezareczką i są jak u bobasa. Właśnie zapodałam maskę i założyłam skarpety bawełniane.
Jutro robię krem grzybowy i zrazy wieprzowe . Do tego dorzucę jakieś surówki i pęczaka :)
Jutro w planach odpoczynek, mikroorganizacja do pracy i czekam na przyjazd mamci na tydzień w ramach opieki nad wnukami :) Muszę jeszcze się spakować co by na tygodniu w nawale obowiązków nie denerwować się. Do poczytania lektura naukowo-zawodowa.
Dietkowo- dzisiaj było grzecznie :) rower odpuściłam po tych porządkach chałupowych . Za to byłam na długim spacerze z Farsą :)