Ależ mnie dzisiaj ogarnął bezsens. Właściwie to dopiero teraz i nawet znam tego powód. Ale od początku. Przez youtube przewinął mi się ostatnio materiał filmowy na temat ramadan (powinnam odmienić ramadanu?) To muzułmańskie święto, które rozpoczęło się jakoś tydzień temu i będzie trwać przez najbliższy miesiąc. W tym czasie wierni poszczą, czyli nie spożywają posiłków od świtu do zmierzchu. Swój pierwszy posiłek spożywają przed wstaniem słońca i ostatni po zmroku. Fascynujące.. W naszej wierze (zakładam, że jesteśmy tutaj katolikami) mamy problem zastosować się do postu w Środę Popielcową, czy tez Wielki Piątek gdzie mamy możliwość spożycia aż 3 posiłków ciągu dnia. Oni tak poszczą przez miesiąc (nie wskazane jest również picie wody!). Niewiarygodne, co za poświęcenie. Dla mnie absurdalne. Ale mimo wszystko skłoniło mnie to do pewnej refleksji. Skoro pierwszy posiłek spożywają po 5 rano a ostatni po 19 (około) to ich post wynosi 14 godzin. Zapewne ciężko jest funkcjonować, żyć, pracować z pustym żołądkiem. Ale czy 14 godzin to jest długo bez jedzenia? Doświadczyłam tego, nieświadomie. Swój ostatni posiłek spożywam różnie, zazwyczaj w okolicach godziny 20. Następnie całą noc marnuje na pochłanianie bezużytecznych treści z internetu zasypiając z wynudzenia przed 6. Budzę się o 12 lub po 12. Czy takim sposobem nie powstrzymuje się od jedzenia przez 16 godzin? Oczywiście, że robię się głodna nad ranem, ale nie mogę postawić męża na nogi buszując o trzeciej nad ranem w kuchni. Ale mimo wszystko towarzyszy mi woda. I bez picia nie wyobrażam sobie życia. O zdrowotnych właściwościach postu możemy znaleźć dużo informacji. Dla mnie to jest nieosiągalny poziom samokontroli chociaż przez pewien okres czasu interesowałam się postem pani Dąbrowskiej. Myślę, że przeprowadzony pod nadzorem lekarza- specjalisty naprawdę może nas uzdrowić. Natomiast bezmyślne, wynikające z braku wiedzy głodówki mogą doprowadzić do jeszcze większego wyniszczenia. Ale nie o tym dzisiaj.
Dzisiaj jest trzeci dzień nowej przygody. Przeraża mnie momentami fakt, jak rozsądnie działam. Nie kombinuje i to ratuje każdy mój posiłek. Poniedziałek rozpoczął się w towarzystwie comiesięcznej przyjaciółki jeśli wiecie, co mam na myśli. Nie narzekam, cieszę się, że do mnie wraca. Kiedyś rozstałyśmy się na prawie rok czasu i trzeba przyznać, że martwiło mnie to. Niestety jak co miesiąc, wizyta ta osłabiła mnie i musiałam poratować się środkami przeciwbólowymi. Mam to szczęście, że mogę zostać w domu i odpoczywać do woli. Myślę, że trzeci dzień okresu uznam za datę wagi. Wtedy spadek będzie najbardziej optymalny. Wiecie zapewne że w całym miesiącu przechodzimy przez różne fazy. Każda charakteryzuje się czymś innym i stąd też mogą wynikać różnice na wadze. Przerabiałam już codzienne ważenie się. Doprowadza tylko do frustracji. A to jest tylko natura i prawidłowo działający nasz organizm. Doceńcie to.
Jest już grubo po północy. Dni mijają jak szalone, właściwie moje dni to pół-dni. Ale nie tęsknię za pobudką przed 6. Zdecydowanie wolę o tej godzinie zasypiać. Jutro tylko o 12 mam już umówioną wizytę więc dla pewności nastawię budzik. Kolejny poniedziałek za mną.
Hanna.
Joanna19651965
28 kwietnia 2020, 03:11Małe sprostowanie - ten post to saum, a nie ramadan. Ramadan to nazwa dziewiątego miesiąca w kalendarzu muzułmańskim. Rzeczywiście jest to specjalny okres w życiu każdego muzułmanina, przy czym oni "uczą się" pościć stopniowo, nikt od małego dziecka nie wymaga, żeby nie jadł i nie pił przez cały dzień. Poza tym z postu zwolnione są kobiety w ciąży i karmiące, osoby chore, a także te, które wykonują zawody, od których zależy życie innych (np. pilot, lekarz). Oczywiście są różnice między poszczególnymi krajami muzułmańskimi.
HannaJones
28 kwietnia 2020, 10:22Dziękuje za sprostowanie !
Joanna19651965
28 kwietnia 2020, 12:27:-)