"And so the adventure begins..." To początek Hanny Jones. Postać wykreowana przeze mnie. Czyli kogo? Nieistotne. Imię Hanna oddaje dużą część mnie. Na pewno kiedy będzie mi dane posiadać córkę, takie imię otrzyma. Jestem zwolennikiem Hani, Hanny, ale nie przemawia do mnie Hanka. Chociaż kto wie. Moje własne imię w dwóch wariacjach również mi odpowiada, a do jednego po dzień dzisiejszy mam uraz. Jones, drugie lub trzecie najpopularniejsze brytyjskie nazwisko. Wielka Brytania jest bliska mojemu serce, pomimo tego, że nigdy jej nie odwiedziłam. Nie wierzę w listy marzeń, ale gdybym miała coś takiego stworzyć, z pewnością umieściłabym Anglię i Szkocję na szczycie. Poza tym znacie zapewne Bridget Jones? Jeden z popularniejszych pamiętników napisanych w 99 roku? Musiałam sprawdzić, ale nawet nie wiem, czy właściwe informacje przekazuje. Jeśli jesteś taką ignorantką jak ja to kojarzysz tylko serię filmów. Lubię główną bohaterkę, chociaż momentami pewne cechy jej charakteru irytują mnie. Ale mam tak ze wszystkim. 1994 rok urodzenia. Zgadza się. 25 kwietnia. Nie zgadza się. Nie podam dokładnej daty moich prawdziwych urodzin. Chcę pozostać tu Hanną, która co prawda narodziła się dzisiaj w mojej głowie, ale jej historia rozpoczęła się wczoraj to jest 25 kwietnia. Wychodzi na to, że wczoraj miałam urodziny. I to już dwudzieste szóste. Kiedy byłam dzieckiem zawsze sądziłam, że po dwudziestce rozpoczyna się prawdziwe życie. Teraz uważam inaczej. Przesunęłam tę granicę do trzydziestki i bardzo chciałabym, ażeby czas zwolnił. Swoją drogą nie lubię urodzin. Gdybym się nad tym mocno zastanowiła to mogłabym Wam wymienić kilkanaście powodów takich jak: nietrafione prezenty, imprezy urodzinowe, czy też nowe przetłoczenia spowodowane kolejną cyfrą w metryczce. W opisie o mnie umieściłam cytaty, które co prawda dopiero teraz wyszukałam. Chyba złamałam prawo autorskie nie podając autora. Ale przyznaję się szczerze, nie są moje. Są po prostu bardzo trafione. Żyj teraźniejszością, zapewne łatwiej nam się do tego dostosować w sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy. Niesamowitej pandemii siejącej strach i spustoszenie. Zastanawiam się, czy się boję? Czy jestem bezpieczna? Jak mam myśleć o teraźniejszości, kiedy przyszłość jest taka nieznana. Czy naprawdę nic już nie będzie takie samo? Jedno jest pewne. Gdyby nie tragizm tej sytuacji nie byłoby mnie tutaj. Czasami mam wrażenie, że mentalnie pochodzę z innych czasów. Mam podobne zainteresowania do moich rówieśników, nie są mi obce social media, a wręcz za dużo czasu poświęcam im. Niemniej jednak fascynują mnie inne czasy. Pytanie brzmi tylko które.. Nie oddaje się takim refleksjom na co dzień, bo żyję, a raczej prowadziłam takie życie jak każdy przeciętny człowiek. Praca, dom, rodzina. Bez pracy, na którą poświęcałam zdecydowanie za dużo czasu poczułam się obca, a z drugiej strony spełniona. Ten ciągle zajęty umysł, od wszystkich obowiązków, które muszę zrobić zamienił się w wolną głowę,
pt. wszystko mogę. Nie zastanawiam się jak przetrwać, co zrobię za miesiąc, za rok, za dwa. Tylko żyję. Spoglądam na las i dostrzegam, że mieszkam na wsi. Wciąż mam w sobie obawy, żeby przekroczyć jego granice. Wstaję, o której chcę i kładę się spać kiedy tylko mam ochotę. Oczywiście, że w ten sposób zaburzyłam swój cykl dnia. Ale uwielbiam zasypiać przy pierwszym brzasku. Wieczorami, lub nocą czerpię przyjemność z ciepła jakie daje mi ogień. Prawdziwy ogień z odgłosami trzaskającego drzewa. Chcę tego. Nie zniknie wokół mnie technologia. Cały świat zmierza do tego, żeby żyło się nam łatwiej, szybciej i wygodniej. Ale to Internet obwiniam za większość zła obecnego na świecie. Za moje lenistwo, za moją ignorancję, za mój konsumpcjonizm. Mamy tak dużo gadżetów, które ułatwiają nam życie, a zarazem tak ciężko nam żyć. Czy tylko ja dostrzegam ten paradoks? Kim byłabym, gdyby pozbawiono mnie iphonea? Wychowałam się w czasach, kiedy Internet był nowością. W moim domu pojawił się zaledwie 15 lat temu. Nikt nie nauczył nas korzystać z niego. Wszystko odbywało się drogą eksperymentu. Tak dzieję się też i dzisiaj. Oczywiście mogłabym postawić się światu i zrezygnować z tego, ale to nie sprawi, że życie nabierze sensu. Technologia potrzebna jest w mojej pracy. Inspirują mnie ludzie, którzy tworzą w sieci. Tak bardzo brakuje mi w życiu prawdziwych ludzi z krwi i kości. Tak bardzo zazdroszczę babci, że odwiedzają ją koleżanki bez zapowiedzi lub dzwonią na telefon stacjonarny. Nasze społeczeństwo z tego zrezygnowało. Ludzie piszą tylko wiadomość, czy jesteś w domu? A ty dla wygody napiszesz, że Cię nie ma, albo zaraz wychodzisz. Czy tylko ja mam kiepskie doświadczenia w poszukiwaniu ludzi, którzy dzielą te same zainteresowania. Czy naprawdę nikt już nie chce się wymieniać doświadczeniami, poszerzać horyzonty? Dużo pytań stawiam bez odpowiedzi. Myślę, że nie da się całej tej plątaniny obrazów w mojej głowie ubrać w słowa.
Dlaczego Vitalia? To jedyny portal, który znam w formie pamiętnika. Jego cechą charakterystyczną jest odchudzanie. Temat ten nie jest mi obcy. Moje nadprogramowe pięć kilogramów prześladuje mnie odkąd przeszłam przez okres dojrzewania. Zdążyłam się z nimi pożegnać kilkakrotnie, ale wracają jak niechciane wspomnienia. Próbowaliśmy się zaprzyjaźnić. Przez jakiś czas nasza relacja była w miarę pozytywna. To tylko pięć kilogramów. Odrobina wysiłku i łatwo je zatuszować. Bielizna z wysokim stanem wprowadziła się do mojej garderoby na dobre. Jest wygodna- to fakt. Do tego wystarczy pozytywne nastawienie i pewność siebie. Niby prosta rzecz, a w głębi serca, czujesz, że coś jest nie tak. Łatwiej zaakceptować niż zawalczyć. Podejmuję kolejną próbę, nieistotne którą. Muszę poznać odpowiedź, czy moje perspektywy się zmienią. Czy ograniczenia, które sobie stawiam ze względu na wagę ulegną zmianie. Czy wierzycie w stwierdzenia gdy schudnę to zrobię to i to. Ja nawet nie wiem co chciałabym zrobić gdy schudnę. Perfekcyjne zdjęcie na insta? Jakie to próżne. Do głowy przychodzi mi tylko jeden cel. Chciałabym uwolnić się od garderoby. Ubrać przysłowiowy worek od ziemniaka i wyglądać dobrze. Chciałabym to osiągnąć i pokazać, że można zmieniając nie tylko sposób żywienia, ale co najważniejsze sposób myślenia! Nie wiem, czy ktokolwiek odważy się tu wrócić, albo chociaż przeczytać ten wpis. Będę kontynuować mój monolog, tak długo, aż będę czuć taką potrzebę.
Hanna.