Myślę, że cały sens tkwi w tym, żeby się nie poddawać. Żeby nie pisać po raz koleny "zawaliłam, zaczynam od nowa, ale jutro". Żeby być świadomym, że się upadło i powstać, ale nie zaczynać od nowa, tylko kontynuować pracę od teraz. Przeanalizować czemu stało się tak a nie inaczej, żeby nie popełniać więcej tego błędu.
Tęsknię z byciem zgrabną. Za tym, że mieściłam się w każdy ciuch, za tym, że naprawdę byłam malutka, bo choć mam 154cm wzrostu bardziej to widać, gdy jestem mniej obładowana tłuszczem. Wiem, że długa droga przede mną, ale chyba nastał ten moment, pierwszy raz od długiego czasu, że wiem, że mi się uda. Nikt nie musi mi tego powtarzać. Z jednej strony myślę, że dostałam solidną nauczkę, wiem jakie wnioski z tego wyciągnąć. Wiem, że nie powinnam wracać na typową siłownię. To bardzo rozleniwia. Oglądając zdjęcia sylwetki z tamtego czasu, widzę tę różnicę kiedy ćwiczyłam w domowej siłowni i z ciężarem własnego ciała a kiedy miałam karnet. Wiem, że musiałam się zmusić, pokonać kolejną barierę, żeby wykonać HIIT po treningu, ale za to miałam wspaniałą kondycję. Dosłownie nic nie mogło mnie zmęczyć. Wiem też, że nie warto obsesyjnie myśleć o swoim ciele, bo przez to możesz stracić wszystko. Gdy przytyłam pierwsze 2kg oszalałam, przez to zamiast chudnąć - tyłam. Żeby było śmieszniej wydaje mi sie, że te 2kg to były po prostu mięśnie, bo wyszłam z ujemnego bilansu na delikatnie dodatni.
Ćwiczenia to ponownie przyjemność. Zdrowe jedzenie to radość. Zwiększyłam delikatnie bilans, na razie tylko o 100kcal, ale czuję się lepiej. Mam dużo energii, jestem spokojniejsza (a przy moim wysokim kortyzolu to chyba dobry objaw :). Mam ochotę i siłę na wszystko, mimo tego, że robię treningi 5 razy w tygodniu (4 siłowe i 5 cardio/inter.) mam ochotę na więcej i więcej. Ma siłę ponownie, żeby pomyśleć o powrocie do pracy.
I cholera, naprawdę wierzę, że w końcu wszystko się ułoży i wszystko wróci do normy. Pierwszy raz od roku naprawdę w to wierzę.
Freeedom
28 lutego 2017, 20:42Lubię Cię czytać. Pisz częściej. Jest mi bardzo bliskie to co piszesz. Ja też silnie wierzę że mi się uda :-) powodzenia.