Nie jestem w tym dobra. Nie wiem, czy pisząc ten pamiętnik, zwracać się mam do ewentualnych czytelniczek, czy do "drogiego pamiętniczka", a może prowadzić zawzięte dysputy sama ze sobą. Tak czy inaczej, informuje szacowne grono, że postanowiłam schudnąć. Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale wierzę, że mi się uda. Zaczęłam od nalania sobie szklanki wody, bo niestety, jest to mój słaby punkt. Za mało piję. Woda jest ważna przy odchudzaniu, doskonale to wiem, dlatego teraz grzecznie sączę wodę. Wieczorem planuję poćwiczyć. Mam nadzieję, że dziecię szybko zaśnie i będę miała dość siły, żeby polatać na orbitreku. Tu jest kolejny problem. Bycie mamą często utrudnia zaplanowanie sobie czegokolwiek. Właśnie trwająca drzemka mojej córy niebezpiecznie się przedłuża co pewnie odbije się wieczorem i zamiast spania będzie szarża w łóżeczku.
Najgorzej jest zacząć. Potrzeba czasu nim wpadnie się w odpowiedni rytm. Zanim trafi się na odpowiednie tory. Jeszcze o ile kwestia diety nie stanowi problemu, to z ćwiczeniami bywa trudniej. Niestety należę do osób, u których na przysłowiowym liściu sałaty waga będzie uparcie stała w miejscu. Jeśli chcę schudnąć, a chcę, muszę ćwiczyć.
Podsumowując: zaczynam odchudzanie. Dziś jest ostatni dzień z wagą 72 kg. Od dziś dużo piję, rozsądnie jem i wprawiam moje ciało w ruch:)