Wyspałam się w końcu w moim wygodnym łóżeczku!! Nastrój o niebo lepiej. Czyściutka z puszystymi włosami, wyspana i opita zupką pomidorową!! Ah jak mi dobrze! Jedyne wspomnienie szpitala to oczywiście ranki na brzuchu i fakt, że jeszcze wydalam z siebie leki. Mój narzeczony odstąpił mi dziś całe łóżko i poszedł spać na kanapę...trochę mi było smutno...ale szybko zrozumiałam, że to był dobry pomysł bo na początku (aż do 1 w nocy!) nie mogłam się ułożyć w ogóle, bo w szpitalu musiałam spać prawie na siedząco...i wierciłam się jak szlag więc nie wyspałby się w ogóle zwłaszcza, że wstaje o 5:30. Zaglądał do mnie w nocy bo boi się o mnie jak szlag...teraz dzwonił do mnie z pracy sprawdzić czy już wstałam, czy piję wystarczająco dużo..(lekka paranoja ;P) ale przy okazji powiedział, że jak zaglądał do mnie nad ranem to w całym pokoju śmierdziało apteką...heheh przyniosłam szpital do domu;P
Najlepszą nowiną jaką mam jest to, że stanęłam dziś na wagę. Nie wierzę w to co zobaczyłam...ale moja mama mówi, że to całkiem prawdopodobne bo przecież od tygodnia nic nie jem...ja jednak nadal wątpię i myślę, że ta waga chyba jest nie taka...pokazała 95,6. Jak szłam do szpitala zapomniałam się na niej zważyć i to był mój błąd bo każda waga waży inaczej...ale u lekarza ważyłam się i wyszło 107,8 czyli prawie 108kg.
Nie wiem czy to możliwe aby w te dni zgubić aż tyle...w poniedziałek będę u lekarza i zobaczę co pokaże jego waga.
Avatarii
23 stycznia 2014, 18:04myślę że to możliwe..piękny spadek:)
MargotG
23 stycznia 2014, 12:26super, że jesteś cala i zdrowa!! i że czujesz się dobrze!! Teraz będzie tylko lepiej!! mówiłam, że się uda :) fajnie , że ten Twój facet tak o Ciebie dba :)