Cały weekend był u mnie beztreningowy. W sobotę trening był w planie, ale musiałam pilnie jechać z mamą do lekarza i odpadł. Wieczorem mieliśmy zakrapianą imprezkę z rodzeństwem męża, było suuper, ale niedziela to był tupot białych mew. I tak zrobiły mi się dwa dni przerwy, ale nic to. Dziś trening był tradycyjnie z rana. Mam już 10 dni skreślonych z kalendarza insanity.
Jak ćwiczę mam czasem ochotę odpuścić coś, ale mówię sobie "jeszcze jedną serię, a potem się zobaczy" i tak za każdym razem robię wszystko zlana potem, ale szczęśliwa i usatysfakcjonowana.
Czuję od wewnątrz, że się zmieniam, mięśnie mam bardziej napięte i czuję się świetnie.
Mam jedno "ale" do treningów, brakuje mi na koniec rozciągania rąk, ale przecież potrafię sama to zrobić.
Moją piętą achillesową są pompki, póki co robię starannie damskie, ale od przyszłego tygodnia zacznę walczyć z męskimi, bo to ograniczenie podejrzewam, że siedzi w mojej głowie, a nie w mięśniach.
Waga stoi... f..ck. Trzymam dietę. Wzoruję się na diecie od dietetyczki 1500kcal. W końcu musi się ruszyć. No w sobotę poszalałam zwłaszcza procentowo z colą, ale i kawałek boczku i karkówki wpadł. Wczoraj było już grzecznie.
Zaczęłam pić maślankę. Niby ją kupowałam, ale zawsze zapominałam ją pić. Poczytałam w pamiętniku Kapary (ona osiągnęła sukces, zazdraszczam) jak na nią działa i teraz do posiłku wypijam 200ml. A żeby nie zapomnieć to mam kartkę na lodówce "maślanka". I póki co mniej mi głupot chodzi po głowie "co by tu zjeść", na słodkie się nie rzucam. Piję zwykłą bez dodatków i jest mniam.
Wakacje się skończyły a ja mam moc, oby ze mną została....
Muszę jeszcze bardziej pilnować godzin posiłków i zacząć się miziać balsamami i masażerem. A może wystarczy jak leżą te cuda w szufladzie i się wydało na nie kasę i nie trzeba się męczyć???
MllaGrubaskaa
9 września 2014, 05:21O, zupełnie zapomniałam o istnieniu maślanki ;)) Dzięki że mi o niej przypomniałaś :))
bianca2
2 września 2014, 23:00Uwielbiam maślankę, zwłaszcza z owocami leśnymi z Biedronki. Jeśli chodzi o męskie pompki to szacun że się za nie bierzesz... ja mam za ciężkie dupsko... o mięśniach już nawet nie wspominając
gruszkin
3 września 2014, 03:25Ależ kochanie owocowa odpada, kupuję tylko naturalną i taką piję. Jak mi się znudzi to domiksuję do niej mrożonych owoców. A pompki to mam jeszcze za słabe ramiona, muszę nadrobić hantlami
NaDukanie
2 września 2014, 22:20Aż miło się Ciebie czyta. Więc '' Niech moc będzie z Tobą'' i nie poddawaj się :)
gruszkin
3 września 2014, 03:19Walczymy ramię w ramię... Ty masz dodatkową motywację...
Idziulka1971
2 września 2014, 15:14Widzę , że pamiętnik Kapary zrobił wrażenie nie tylko na mnie ;) Dziewczyna przeszła przemianę, niesamowitą przemianę. U Ciebie z maślanką jest tak samo jak u mnie jest w lodówce lecz zapominam o niej ;( Buźka.
gruszkin
2 września 2014, 17:08Takie osoby jak ona przywracają wiarę, że można. A o maślance od kilku dni pamiętam dzięki karteczce na lodówce.
Babcia.Weatherwax
2 września 2014, 13:04Co do ostatniego akapitu - tak, wystarczy, ale trzeba minimum pół godziny dziennie stać blisko tej szuflady:)