Wczoraj nie miałam kiedy zrobić wpisu. Więc dziś piszę, że w piątek i sobotę treningi były planowo, nawet dziś po kenpo na chwilę wskoczyłam na orbiterek, na którym nie byłam, ho ho ho.
Dziś rano przed treningiem zjadłam wafel ryżowy tym razem nie z masłem orzechowym tylko z łososiem. A propos masła muszę nowe zrobić, tym razem kupię migdały albo orzeszki ziemne.
Na obiadek miałam makaron pełnoziarnisty z potrawką- cebula, chińska mieszanka warzyw, pierś z kurczaka. Na podwieczorek zmixowałam pół jogurtu z połową banana i jednak wolę zjeść osobno. Kolacja to pół serka wiejskiego +kukurydza+ papryka w kostkę i kromeczka ciemnego chleba z pastą jajeczno-łososiową. Na przekąski były w sumie dwie mandarynki i pół banana.
Mąż znów jadł czekoladę przy mnie i w ogóle mnie do niej nie ciągnęło, niesamowite. Wygląda na to, że on ciągle je czekoladę, ale to jest ta sama tabliczka przez kilka dni, zresztą opłaconą własną krwawicą, tzn. jest krwiodawcą i po oddaniu krwi dają osiem czekolad.
Ale przez te treningi mam lenia na inne rzeczy, no ale czy ja i mój mąż będziemy szczęśliwsi jak codziennie odkurzę? Albo ogarnę inne rzeczy? A jak będę szczuplejsza i sprawniejsza to będziemy na pewno szczęśliwsi, bo to przyjemniej popatrzeć i większe możliwości sypialniane ;) A pedantką nigdy nie byłam, hehe, dobrze, że mam zmywarkę to mamy z czego jeść ;) Nie jest też jakoś strasznie, no ale doba ma 24godziny, a i tutaj trzeba zajrzeć, popracować, psom czas poświęcić a i z synami pogadać.
Ważna jest dobra organizacja domu, zaczynając od projektowania, np. mam osobno suszarnię i nic mi nie wisi w łazience nad głową i nie muszę szybko zbierać prania, tylko jak mi się chce. Każda rzecz ma swoje miejsce (wiem, że w małych mieszkaniach to ciężko) No i ograniczyłam ilość kurzołapaczy, bo sprzątanie ma trwać jak najkrócej, tak samo jak gotowanie i wtedy się chce to robić. A jakoś nie mogę się przekonać, że sprzątanie to też trening. Ale odbiegłam od tematu, ale nie będę kasować :)
Zaczęłam coraz więcej myśleć o swojej skórze, żeby nie była zwiotczała, więc jak już pisałam szczotkuję ją na sucho i to na dwie szczotki, lepiej idzie na dwie ręce. Zaczęłam smarować jakimiś ujędrniaczami i wyciągnęłam z szuflady masażer elektryczny. Mam jeszcze bańki chińskie, ale do nich to chyba męża zatrudnię. Marzy mi się pochodzić na serię masaży profesjonalnych, ale póki co mój portfel tego nie wytrzyma.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
gruszkin
27 stycznia 2013, 22:39Nie mam syfu w chałupie, tylko robię pewne rzeczy co drugi albo trzeci dzień. Mam dobrze zorganizowany dom od dwudziestu lat. Tylko czasem odpuszczam pewne rzeczy, które nie rzucają się w oczy.
jestemaleznikam
27 stycznia 2013, 21:35najlepiej wszystkiego po trochu by było, sprzątanie , ćwiczenia a masaże faktycznie można zakupić na jakiś zakupach grupowych :) pozdrawiam :*
wolskae
27 stycznia 2013, 19:26Już niedługo zobaczysz pewnie, że pewne rzeczy dużo łatwiej jest zrobić i nie sprawiają tyle kłopotu co kiedyś. Nawet pewne elementy sprzątania przestają być nudne i uciążliwe chociaż zgadzam się iż niekoniecznie zastąpić moga fitness. Co do masaży - zobacz na jakichś "gruponach". Ja własnie wykupiłam sobie kilka. Naprawdę czasami coś ciekawego a się znaleźć. Myślalam też o roletixie czy jak to tam się nazywa.. w sensie lepszego ukrwienia skóry. Bo że to samo z siebie coś odchudza to mnie nie przekonuje. Pozdr.
olka44
27 stycznia 2013, 09:21Pozdrawiam
Marzenie1990
26 stycznia 2013, 21:05sprzatanie poczeka :D powodzenia w diecie :)