Rano na wadze 68.2 kg.
Podejrzewam, że było już nieco mniej, ale od dwóch dni, pałaszuję... PĄCZKI! Jak ja je mogę jeść? Wczoraj zjadłam 3, ale w końcu zwymiotowałam, a dziś na śniadanie co? pączek:( omg, już ich więcej nie zjem;/ Wszystko przez moją ukochaną teściową, (która naprawdę jest cudowna, nie mówię tego z przekąsem), i która z okazji dnia kobiet zrobiła chyba wannę pączków. A jej pączki, są najlepsze na świecie, nie ma nigdzie takich jak te! Na szczęście zostały już tylko 3, oby Maks jak najszybciej je zjadł;]
A tak poza tym, jak już mówię o grzechach, to tradycyjnie, jak co roku byliśmy z M. wczoraj w "naszej knajpie" i wypiliśmy tam butelkę wina, a po długim spacerze (powrót do domu) otworzyliśmy kolejne wino... Ojejku, ile to kalorii? Nawet nie myślę. Ale myślę, że wszystko spaliłam;]
I od dziś moje Panie mam nowe postanowienie wieczorowe: chodzić na "spacery" <a że nie umiem wolno chodzić, to będą marsze:p>.
Święta coraz bliżej. Swoją drogą wczoraj ciotka M, która nie widziała mnie z miesiąc powiedziała: "Magda, coś ty z siebie zrobiła?" Ja nie wiem o co chodzi, a teściowa: "daj spokój, tylko się głodzi, na twarzy już jest zapadnięta". hmmmm Prawda jest taka, że wyglądam jak ten pączek od mamy M., może odrobinę wyszczuplałam ostatnio, ale jest to minimalna różnica. Więc... Może się umowiły, żeby mnie zdopingować?