Dziś się zmierzyłam i wygląda na to, że ubyło mi średnio po 2-3 cm w obwodach. :) I zaczynam wierzyć, że mi się uda. Na początku podchodziłam do mojego odchudzania z rezerwą, a teraz myślę, że osiągnę cel. :) W tym tempie do kwietnia powinnam zrzucić, ile chcę a potem zacznę plan stabilizacji (i rzeźbienia). Będzie to tym ważniejsze, że nigdy tak naprawdę nie udało mi się utrzymać wagi, więc muszę się przyłożyć bardziej niż zwykle. Wszędzie też piszą, że utrzymanie jest trudniejsze niż sama dieta i to prawda. A skoro już planuję stabilizację, to znaczy, że wierzę w siebie, nareszcie. :) A druga rzecz, to praca nad sylwetką. Nie mam fajnego ciała i nie uda mi się go osiągnąć w kilka miesięcy, schudnąc jest łatwiej niż wyrobić mięśnie. A chcę to zrobić. Dlatego po zakończeniu diety nie mogę przerwać ćwiczeń, a w sumie to wtedy je chyba nawet będzie trzeba zintensyfikować i bardziej skupić się na mięśniach niż na spalaniu. Zresztą zobaczymy, to jeszcze dużo czasu, ale plan jakiś się powoli tworzy. :)
Zrobiłam porównianie cm z tym, co było w połowie lipca, czyli kiedy moja waga była największa:
piersi -2 cm
talia -6 cm
brzuch -7 cm
biodra -3 cm
udo -4 cm
:))))))))))
Hani90
21 września 2012, 11:59no to super;) kieliszek wina raz na jakiś czas to nic takiego;) ważne, że nie uległaś pizzy;) gratuluje;) oby tak dalej..:p czasem jest ciężko, ale efekty będą:) i to najważniejsze;) a głodzić się nie zamierzam, bo waga najpierw spada, a potem staje jak zaczarowana:) także..:) wolę swoje odchudzanie;) przynajmniej nie chodze głodna i sfrustrowana:)
Hani90
21 września 2012, 11:26Gratulacje:) świetnie Ci z uda spadło:) zazdroszczę:) oby tak dalej a będziesz laseczka jak się patrzy:)
eludek
21 września 2012, 10:55Gratulacje! Grunt to wiara w powodzenie.