Co to mówi o mnie, że nie mogę się powstrzymać przed... czymkolwiek, co mnie najdzie?
Ostatnio przeżywam, że znów niby bardzo dobrze idzie mi z dietą, a jednak trochę nie.
Bo mnie coś skusi. Jedzenie mnie kusi, bardziej niż zwykle.
I nawet jeśli cukier zamienię na miód, a czekoladę na serek z rodzynkami, to kończę dzień, pałaszując jego - serka - całą miskę, z owocami, śmietaną, orzechami...
Zupełnie nie dziwię się bulimikom. Zawsze po grzechu, i tym zupełnie małym, ale i potężnym, przychodzi natrętna chmura wyrzutów sumienia i niechciana w gruncie rzeczy myśl o łatwym rozwiązaniu po fakcie.
"Idź, wyrzygaj się."
Brutalnie, ale prawdziwie.
Nie idę. Zapominam o fakcie i żyję dalej, i staram się dalej, i kombinuję dalej.
Ale co się stanie, kiedy tak jak przed tym serkiem, i przed tym już nie będę mógł się powstrzymać?
...