Ale się cieszę i denerwuję jednocześnie..... cóż, zobaczymy, jak wszystko będzie wyglądało, trzeba będzie sobie wszystko powoli w domu poukładać, a nie będzie to łatwe, bo roboty w domu full, a nie zamierzam spędzać każdego weekendu na sprzątaniu - co zapowiedziałam już ślubnemu, że może byśmy się zebrali w tygodniu bardziej, żeby weekendów nie marnować, bo szlag mnie trafia, jak ostatnio w niedzielę robiłam 3 obiady(!!!) - dla nas, dla Młodej i dla nas na poniedziałek, bo przy raczkującym dziecięciu i dużej powierzchni parteru niestety jest to bardzo trudne.....
w każdym razie stresik jakiś jest, tym bardziej, że Młoda od czwartku ostro przeziębiona i nie przeszła zaplanowanej przeze mnie aklimatyzacji do żłobka, choć 5 razy już była (2 razy ze mną, 3 razy ją zostawiłam, ale na krótko). Aczkolwiek opiekunka była w szoku, bo Młoda w ogóle nie płakała, tylko się bawiła zabawkami, więc mam nadzieję, że będzie ok i cały dzień później wytrzyma. Jutro i pojutrze małż z nią zostanie, nie ma wyjścia, bo on od następnej środy ma wyjazd integracyjny z pracy i ma zapowiedziane, że jak chce jechać to dzieciaki mają być zdrowe, bo ja nie będę zaczynać pracy od zwolnienia - cóż wstrętna jestem małżonka, wiem, ale ja niestety nie z tych, co się całe życie cierpiętniczo poświęcają, a małż miał tego świadomość "biorąc" mnie 8 lat temu hihi
Młody też się już cieszy, że do przedszkola po miesięcznej przerwie wraca -0 nie mniej od matki. Na szczęście u nas na ulicy dzieciaków jak w bloku, więc luzik, a ja go zaczęłam samego do nich puszczać, więc się tak strasznie nie nudził, ale cały czas jest na etapie docierania i nauki życia w grupie, bo po mamusi ma z tym problem - dopiero teraz to zauważyłam, bo wcześniej przeważnie widywałam go w relacjach 1 na 1.... ale jest coraz lepiej i to jest najważniejsze
dietkowo tak sobie..... niestety ciągle coś podżeram, choć w sumie dużo nie jem, ale jednak: w niedzielę 2 kawałki sernika, w poniedziałek jakiś francuz do kawy, wczoraj czekolada a dziś pączek z dziurką, nosz...... ale od jutra już ścisły plan i powinno być lepiej. Pomimo ww. wpadek waga spadła, dzisiaj 62 kg - równiutkie, więc nie jest najgorzej. Mam nadzieje, że do końca września zejdę poniżej tych diabelnych 60 kilosków i przywitam październik z 5 z przodu już nie będę Wam przypominać, ile tego typu postów tutaj jest, no ale mam nadzieję, że dam radę to w końcu ":tylko" 2 kg (tylko i aż) i dodatkowo, mam nadzieję, że zejdę w pasie poniżej 80 cm....... ale robię brzuszki, zaczynam kręcić moim "wypasionym" hula, dziewczyny z grupy mnie zapewniają, że daje efekty, więc zobaczymy. W każdym razie brzucha nie mierzę przez cały miesiąc!!!!
Wpis długaśny, jak na mnie. Jeśli dotrwałyście do końca to miłęgo dnia, ja się dzisiaj obijam ostatni dzień urlopu wychowawczego!!!! (no dobra tylko dół odkurzę, bo okruszki chrzęszczą pod kapciami) pa pa!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
karamija77
1 września 2011, 20:48http://vitalia.pl/index.php/mid/89/fid/1034/diety/odchudzanie/group_id/14339 oto grupa :) buziaki
jestemszczupla
31 sierpnia 2011, 21:15a jakby co to dodałam przepis na placuszki :)))
Anika0810
31 sierpnia 2011, 11:59Powodzenia jutro w pracy a dzieciom w przedszkolu i żłobki;) Tobie wytrwałości w dietowaniu i upragnionej 5 z przodu( ja też nie moge do niej dobic) A Hulahoop daje efekty ale przy regularnym stosowaniu i nie przeraź się siniakami po pierwszych dniach kręcenia;)